ZIMOWO DOMBAJKOWO – cz. 4

Były książki o zimie i z zadaniami na zimowy czas. Przed nami Mikołajki, a potem prosta droga ku Świętom Bożego Narodzenia, zatem nie może tutaj zabraknąć motywów związanymi z celebrowaniem tego najbardziej magicznego i rodzinnego czasu. Tytułów jest sporo, te, które wybrałyśmy są nie tylko pachnące przyprawami korzennymi i rozświetlające od blasku świec, dają przede wszystkim otuchę. By mieć szczere otwarte serce, a wtedy wydarzyć się może Cud.

gc485ska-zuzia-i-pierwsza-gwiazdka.jpg

Petr Horacek
Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka
wyd. Babaryba

Opublikowana kilka lat temu niezwykle malarskiej urody książka obrazkowa z niewielką ilością tekstu (za to równolegle w języku polskim i angielskim), to dobry początek na czytanki przedgwiazdkowe. Historia bohaterskiej Gąski Zuzi rozpoczyna i kończy się wśród jej przyjaciół z zagrody – innych gęsi, krowy, świnki i osiołka. W chwili, gdy choinka w pełnej krasie staje nieopodal ich „mieszkania” wszyscy zauważają brak ozdoby na czubku świątecznego drzewka, a ponieważ na niebie wysoko goreje migocząca gwiazda Zuzia podejmuje decyzję o samotnej wędrówce i próbie ściągnięcia jej z nieba prosto na zieloną gałązkę.

Opowieść ma w sobie coś z dawnych poematów rycerskich, niezłomna Zuzia pokonuje kolejne przeszkody i nie zraża się porażką. Do momentu, gdy wśród szalejącej zamieci gubi drogę i dotkliwie zaczyna odczuwać swoją samotność. Nie na długo, bowiem z daleka nawołują ją zatroskani przyjaciele, dzięki którym odnajdzie drogę do domu. A gwiazda? Cóż, ona także ma do odegrania rolę w tej historii.

Czupieńki. GwiazdkaGerard Moncomble, Paweł Pawlak
Czupieńki. Gwiazdka
wyd. Media Rodzina

Są takie książki, do których wraca się po wielokroć, niezależnie od wieku dzieci. Takie, przy których wilgotnieją oczy, bo magia zawarta w prostej opowieści porusza najdelikatniejsze struny, tak zresztą wrażliwe o tej porze roku.

Czupieńkom – małym krasnalom (skrzatom?) w spiczastych kapeluszach dobrze się żyje w otulonym śniegiem lesie. Zgromadziły zapasy pokrzepidełka na zimę, przy piecyku leży solidna sterta drewna, przy łóżku kojąca lektura. W tą wymarzoną zimową scenerię wkracza nowy bohater, maleńka gwiazdka, która spadła z nieba. Z minuty na minutę traci siły i blask, a zatroskane Czupieńki załamują ręce, gdy wymyślane przez nich sposoby nie pomagają. Właśnie w tedy lekarstwo znajduje najmniejszy z nich, Tycipieniek, który jak się okazało ma największe serce i ramiona idealne do wtulania się.

Także i w tej historii, fantastycznie zilustrowanej przez Pawła Pawlaka, gwiazda nie jest li i jedynie ozdobą nieba. Finał jest bardzo wzruszający. I nieco wywrotowy. Cóż bowiem by nam pozostało, gdyby nie gorące serce Tycipieńka?

Zima Toli okładka

Anna Włodarkiewicz, Aleksandra Krzanowska
Zima Toli
wyd. Zielona Sowa

„Zima Toli” to czwarty tom opowiadań Anny Włodarkiewicz, wcześniej wydawnictwo Zielona Sowa opublikowało już trzy części poświęcone pozostałym porom roku. Dzięki temu wraz z małą, rezolutną kilkuletnią Tolą, bohaterką nieco inną od Basi, bardziej obserwującą i poetycką, możemy być świadkami spektaklu, który serwują nam kolejne etapu ewolucji przyrody.

W tomie zimowym nie braknie, a jakże, wątków Bożonarodzeniowych – rodzina, niedawno powiększona o maleńkiego chłopca – kuzyna Mikołaja, syna cioci Zochy i wujka Ziemka, spotyka się przy wigilijnym stole. W cieple domowej atmosfery Tola odkrywa, że przyjemniejsze od otrzymywania prezentów jest obserwowanie radości, jaką wywołują u najbliższych. Pozostałe opowiadania koncentrują się na szerokim spektrum doświadczeń, które przynosi zima – oto mama, najdzielniejsza z dzielnych, zostaje uziemiona w łóżku przez grypę. Oczekiwanie na wspólne wyjście na łyżwy zdaje się nie mieć końca, za to dbanie o osobę, która zazwyczaj dba o innych daje poczucie odpowiedzialności. W finale wątek nadchodzącej wiosny, zrzucania grubych kurtek i wdychanie orzeźwiającego powietrza.

Opowiadania zilustrowała Aleksandra Krzanowska, wybierając ciepły blask stonowanych kolorów oraz delikatny rysunek, tak się przyjemniej robi na sercu po lekturze tej książki.

Boże Narodzenie w Bullerbyn okładka

Astrid Lindgren, Ilon Wikland
Boże Narodzenie w Bullerbyn
Z tomu „Dzieci z Bullerbyn” lub „Bullerbyn. Trzy opowiadania”
Wyd. Zakamarki

Prostolinijne i szczere opowiadanie Lisy o zwyczajach panujących w najsłynniejszej z maleńkich osad, bo składającej się tylko z trzech zagród – Północnej, Środkowej i Południowej. Trzy skromne wigilie, lecz wspólne do nich przygotowania przynoszą dzieciom tyle szczęścia, ile same święta. Bullerbyn to jakby jedna wielka rodzina, w której malutka Kerstin, siostra Ollego cieszy się względami siostrzyczki wszystkich małych mieszkańców, a prawie nic nie widzący dziadziuś Britty i Anny zyskuje więcej
oddanych wnuków.

Okazuje się, że dla dzieci każdy szczegół jest ważny, „mama może nie zdążyć ze wszystkim. A wtedy to nie będzie prawdziwe Boże Narodzenie” – z takim niepokojem w wieczór przed wigilią kładzie się spać Lisa. Wystarczy jednak, że gdy się przebudzi, zobaczy widok zapalonego kominka i jaśniejącej choinki – i wszystko okazuje się być „takie cudowne”. Historia z Bullerbyn przypomina, że równie ważne co radosne podniecenie przed odkryciem niespodzianek-prezentów są dla dzieci, a zapewne i wielu dorosłych, stałe, przekształcające się w tradycje rodzinne, obyczaje i rekwizyty świąteczne. Odwiedziny sąsiadów z drobnymi prezentami, życzeniami i ciekawością, jak też u nich odmalowują się święta. Ceremoniały z ustalonym porządkiem – przy kaszy należy powiedzieć cos do rymu, w dużym pokoju wysłuchać opowieści o malutkim Jezusku, zaśpiewać „Cichą noc”, tańczyć wokół choinki. Po przeczytaniu tej historii, jak zresztą każdego rozdziału o Bullerbyn, chce się wytyczyć własną osadę, choćby na jedno Boże Narodzenie.

wigilia-mamy-mu-i-pana-wrony.jpg

Jujja Wieslander, Sven Nordqvist
Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony
Wyd. Zakamarki

Pan Wrona, bohater cyklu, którego gwiazdą jest krowa Mama Mu, przed świętami przypomina może nie dikensowskiego Ebenezera Scrooge’a, ale jest mu swym sceptycyzmem wobec magii świąt bardzo bliski. Gdy jego przyjaciółka (choć nie jest to
przyjaźń ani łatwa, ani oczywista) dzień przed wigilią w swej ciepłej oborze podskakuje, by następnego dnia gospodarz dostał miast mleka śmietankę, specjalista od pióropleksji wpada w panikę, że nie zdąży przygotować sam dla siebie prezentu („inaczej nic nigdy bym nie dostał!”).

Jest to przedziwna gra pozorów: nie dość, że rezygnuje z efektu niespodzianki, którą w naszym kraju potęguje się jeszcze pozaludzkim działaniem Mikołaja, to pakuje sam w różne papierzyska rzeczy zupełnie nieparadne, jak znaleziony w swojskim bałaganie jeden klocek lego czy kawałek kiełbaski… Siła obdarowywania okazuje się wszakże tak potężna, że nadawca i odbiorca w jednym wstaje w nocy, by gorączkowo rozpakować wszystkie „prezenty”.

Gdy rano przybywa do cieszącej się choinką Mamy Mu, smutny stwierdza, że dla niego – jest już po świętach. Rzecz jasna, historia skończy się zupełnie inaczej, i dzięki Mu ptak przeżyje prawdziwie wigilijne chwile, takie, które pamięta się jako pełne ciepła, światła i niedowierzania. Prezent od krowy będzie spektakularny, a jednak nie bardzo wymierny. Doczeka się dobrego gestu, doczeka się też wrażenia tego, co trudno opisać – harmonii, poczucia bezpieczeństwa, bliskiej więzi. Wszystkiego Dobrego!

goc59bcie-na-boc5bcc499-narodzenie.jpg

Sven Nordqvist
Goście na Boże Narodzenie
Wyd. Media Rodzina

Jedna z najpiękniejszych współczesnych opowieści o przygotowaniach do Bożego Narodzenia oraz samej Wigilii. Żeby było pięknie, nie zawsze musi być łatwo, a że jest to część serii o dziejach przyjaźni szwedzkiego staruszka Pettsona i jego kota, mówiącego, nicponiowatego Findusa, fabuła będzie i do śmiechu, i do łez wzruszenia i radości. Mróz wreszcie zelżał, i można ruszyć z zagrody – czas najwyższy! – po świąteczne zakupy. Odśnieżyć przejście, wybrać do lasu po upatrzoną choinkę. Niestety, sanki trafiają na ukryty pod białą pierzyną głaz, i gderliwa natura Pettsona może ukazać się nam w pełnej swej krasie. Findus reprezentuje tu wszelkie niecierpliwe, oczekujące z wielka nadzieją na świąteczne cuda, dzieci, jego pan zaś – pełną gamę przywar przypisywanych starości.

Zrozpaczony kot nie potrafi pogodzić się z tym, że z powodu kontuzji ŻADNYCH świąt nie będzie (czyli – ich widocznych znaków: choinki, ozdób, pierników ani marynowanego suszonego dorsza). Na święta są wszakże święcie-magiczne sposoby, i nie ma mowy o żadnej beznadziei: choinkę można zrobić i z kijka, ozdoby z kolorowych drobiazgów (np. z termometra, łyżeczki do herbaty czy lampki do roweru). Nic więcej mieć nie trzeba – prócz życzliwych sąsiadów, którzy nieproszeni odwiedzają kontuzjowanego, zmarzniętego i głodnego Pettsona z obrażonym i smutnym kotem, przynosząc najrozmaitsze specjały z własnych świątecznych domów.

Takiego odświętnego stołu Findus nie widział jeszcze nigdy; wcale nie zawsze święta muszą zapowiadać się magicznie by cudem się okazały. Do tego – jedyne w swoim rodzaju ilustracje, niosące wszystko co w tej historii najlepsze.

Frida Nilsson
Prezent dla Cebulki
Wyd. Zakamarki

W tym roku pojawił się już drugi nakład niezwyczajnej opowieści o zwyczajnym chłopcu i jego marzeniach; zerknijcie w inne internety, ileż jest czułych wpisów o Cebulce! Cebulka nie jest dziewczynką (podobnie jak nieznośny Rybka z opowiadania
Małgorzaty Musierowicz). Ma zapracowaną mamę, która dość kiepsko zarabia pisząc artykuły, marzenie o rowerze, takim jak mają choćby inni koledzy z klasy (uwaga: w sposób jawny za prezent pod choinkę w tej historii odpowiada mama), oraz jeszcze
większe, największe, najdawniejsze – marzenie o tacie. Tata Stiga, zwanego Cebulką, nie zginął, uwaga, mama chłopca poznała go w Sztokholmie na koncercie, i potem już nie miała ochoty go szukać. Mama pamięta tylko, że miał na imię Joppe i mieszkał na
jakiejś długiej ulicy.

Prezent dla Cebulki nie jest żadną miarą opowieścią z pogranicza publicystyki, skąd. Jednak swą siłę zawdzięcza z pewnością przenikliwości wielokrotnie nagradzanej za swoje książki szwedzkiej autorki (ur. 1979 r.) w ukazywaniu źródeł, procesów narastania i uśmierzania takich uczuć jak wstyd, samotność, tęsknota, zazdrość, rozpacz i bezradność.

Historia, jak na prawdziwą sztukę przystało, nie zdradza swoich kart również przed rodzicami, kończy się może nie tak idealnie jak w Sztuczkach, filmie Andrzeja Jakimowskiego, ale równie, moim zdaniem, mocno i wyzwalająco. Tekst idzie w parze ze świetnymi ilustracjami, a kto ma cierpliwość, może go dawkować rozdziałami zgodnie z kalendarzem adwentu – od pierwszego grudnia aż do Świąt. Ale nie znam nikogo, komu by się udało.

Basia i Maria

ZIMOWO DOMBAJKOWO – cz. 4

ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 3

Dla siostry i braci zimowy plakacik
śnieg….

Kontynuujemy wątek zimowy, lodowy, śnieżny, i arcyprzyjemny. Będzie i troszkę baśniowo, na pewno nieco magicznie, wesoło i w wielu odcieniach bieli.

zimowa-przygoda-ollego.jpg

Elsa Beskow
Zimowa wyprawa Ollego
Wyd. Zakamarki

Klasyczna pozycja literatury dziecięcej z 1907 r., jednej z najbardziej znanych szwedzkich autorek, dla wszystkich, którzy chcą ujrzeć i poczuć prawdziwą zimę w klimacie retro. Olle nie ma prawdziwych nart (tylko takie, wiecie, zrobione przez parobka). Kiedy na szóste urodziny dostaje od ojca porządną parę desek, i wreszcie, wreszcie śnieg uczciwie pokrywa zmarzniętą ziemię, z dwiema kanapkami w kieszeniach palta rusza z nimi do lasu. I tu zaczyna się dziać prawdziwa magia, z której czynienia znana jest Elsa Beskow – w figlarno-poważnym nastroju chłopiec spotyka prawdziwie baśniowe postaci, a każda z nich pełni ważką funkcję w sprawianiu władzy nad siłami przyrody.

Zima jest prawdziwie przedwojenna, szwedzka, skrząca śniegiem i słoneczna, spersonifikowany Wuj Mróz, dumny z chłopca, który nie wzdraga się przed szczypiącym w policzki mrozem, prowadzi go do Króla Zimy. Po drodze mijają uosobienie pory roztopów – kichającą, zakapturzoną Ciotkę Odwilż, pod której gumiakami pluska niknący śnieg. Rozeźlony Wuj przegania „gorliwą babę”, życząc sobie, by wreszcie nauczyła się przychodzić w porę, gdy ma pomagać wiośnie. Tymczasem kolejne pełne niedzisiejszego uroku ilustracje pokazują czym naprawdę zajmują się mieszkańcy śnieżnej twierdzy Króla Zimy – malutcy Lapończycy, staruszkowie, dziewczęta i chłopcy. Muszą spieszyć się ze swą robotą przed Bożym Narodzeniem, wszakże dzieła, które powstają w Zamku służą wyłącznie wspólnej radości i zabawie w pięknej, zimowej odsłonie przyrody.

O tym, jak ważne jest to, co związane z naturą, ale i wyczucie czasu, przeczytacie w wydanej z wielkim pietyzmem, magicznej, dziarskiej i zabawnej historii z przed ponad 100 lat.

Przygoda Marlenki.JPG

Sybille von Olfers
Przygoda Marlenki
wyd. Przygotowalnia

Marlenka to także postać stworzona na początku XX wieku, co widać nie tylko w treści książki (cóż, dzieci bywały drzewiej bardziej samodzielne, jak chociażby wspomniany Olle, który sam rusza na nartach do lasu), ale przede wszystkim w pięknej secesyjnej formie ilustracji.

Sybille von Olfers, autorka zarówno strof, jak i rysunków, otwiera przed nami świat zimowej magii i baśni, mała dziewczynka skuszona przez spadające z nieba, niczym cherubiny, białe spersonifikowane śnieżynki wsiada na srebrne sanie i rusza prosto do pałacu Królowej Zimy. Tam, w lodowych komnatach czekają ją niezwykłe przygody, bowiem królewska córka, jedynaczka, obchodzi właśnie urodziny. Są więc suto zastawione stoły i lokaje-bałwany, są tańce na lodzie i inne cuda. Marlenkę, zmęczoną od atrakcji i z policzkami zaróżowionymi od mrozu bałwan Johann odwozi do domu wprost w ramiona stęsknionej mamy.

Warto prześledzić ilustracje w tej książce, Olfers z wyczuciem i delikatnością prowadzi płynną secesyjną linię, każdy rysunek okalając zdobną ramą z przebiśniegów. Czerwony kubraczek Marlenki jest mocnym akcentem kolorystycznym na tle wariacji na temat bieli i błękitów, dużo tu wdzięku i poezji.

Skrzat nie śpi.jpg

Astrid Lindgren, Kitty Crowther
Skrzat nie śpi
Wyd. Zakamarki

Kolejna klasyczna propozycja z krainy zimy – Szwecji, opowieść – parafraza wiersza z 1881 r., której, ku radości dzieci i ich rodziców dokonała niezastąpiona Astrid Lindgren.

Jest to jest bajka o harmonii, poczuciu sytości i bezpieczeństwa w mroźną i ciemną zimową noc. O tym, że jest ktoś, kto dba o porządek i dobrostan zwierząt w przysypanych śniegiem zagrodach. Poetycką prozą, drobnymi krokami ścieżki w obejściu cichoszepcze do zwierząt w języku, które tylko one rozumieją, bierze na kolana, gładzi, ale przede wszystkim uspokaja przekonując o czymś, o czym doskonale wie, ponieważ jest stary, bardzo stary.

Niejedną zimę widziałem, każda minęła, niejedno lato
widziałem, każde minęło, wkrótce przylecą jaskółki.

Dzięki klasycznemu tekstowi, ale też niezwykłym, oddającym klimat zagubionej gdzieś w bezczasie starej zagrody, a powstałym współcześnie, ilustracjom, możemy wspólnie z dziećmi ukołysać się w cieple płynącym z czyjejś troski o śpiących, o tych, którzy o nic nie proszą. Prosta historia o uśpionym świecie, nieco melancholijna i tajemnicza, taka, o jakie dziś naprawdę trudno. Warto przeczytać, żeby samemu się sprawdzić, na ile sami jesteśmy bliscy niecyfrowemu światu. Dobrze jest żyć w takim świecie, w którym ktoś opowiada o skrzacie, którego ludzie nigdy nie widują, ale wiedzą, że jest.

spc3b3jrz-madika.jpg

Astrid Lindgren, Ilon Wikland
Patrz, Madika, pada śnieg!
Wyd. Zakamarki

Mało które zjawiska przynoszą tyle radości, co śnieg. Biały, miękki, otulający przestrzeń, to dzięki niem świat prezentuje się zupełnie inaczej. Skandynawia ma swoje sposoby na celebrowanie białego puchu – wszak w ich stronach bywa częściej i pobudza wyobraźnię.

Historia niesfornej Madiki zaczyna się beztrosko: zabawą, śnieżkami z tatą, radosnym łobuziakowaniem. W toku opowieści fabuła ewoluuje w inną stronę – oto buńczuczna dziewczynka, Madika, która niczego się nie boi, wskakuje na płozy sań dla draki i zabawy. Także, by pokazać chłopcu z sąsiedztwa, że dziewczynki też potrafią nieźle broić. Sprawa komplikuje się, gdy zostaje sama w głębokim zimowym lesie, a przyjemny śnieg może oznaczać coś niebezpiecznego. Zakończenie historii jest rodzinne i ciepłe, a w tle przebija delikatna, ledwo wyczuwalna, ale jednak obecna przestroga, że z prawdziwą zimą nie ma żartów.

Lindgren z wrodzoną sobie powagą nakreśla emocje głównej bohaterki, a te z kolei mocno wpływają na czytelników. Książka koniecznie do czytania pod puchową kołdrą, w bezpiecznych objęciach rodzica. Za fantastyczne ilustracje odpowiedzialna jest Ilon Wikland, dobra znajoma Astrid, która zobrazowała wiele tytułów tej poczytnej autorki. Artystka kilka dni temu została uhonorowana ustanowioną w 2018 r. nagrodą Szwedzkiego Stowarzyszenia Wydawców za całokształt twórczości – jako pierwsza laureatka tego wyróżnienia.

Reksio. Zimowa przygoda.jpg

Maria Szarf
Reksio. Zimowa przygoda
Wyd. Papilon

Zimowa przygoda to jedna wśród ponad 20-stu pozycji poznańskiego wydawnictwa Publicat, których bohaterem jest kultowa postać polskiej dobranocki. Zgodnie z duchem serii, psiak czuje się zobligowany przybliżyć swoim podwórkowym towarzyszom – kotu, kurom, wronom, Azorowi – zajęcia, którym z przyjemnością, ale i odrobiną zdrowego wysiłku, można się poświecić właśnie w mroźną porę zimową.

Historia jest klarowna, zwierzęta same konstruują narty, sanki, tarczę do celowania śnieżkami, nie od razu wszystko im wychodzi, wszak poddawać się nie należy, a próbować wspólnymi siłami… Trudno. Cieszmy się z tego, co już mamy, po stoicku stwierdza Reksio, gdy przychodzi pogodzić się z tym, że z łyżwami może się jednak nie udać. Akcja nabiera tempa, gdy w zagrodzie pojawia się Adaś, ukochany pan i przyjaciel Reksia. Darowuje pieskowi szalik i zabiera na spacer, na zamarzniętą sadzawkę, a tam… Okaże się, ile warte są tak proste wartości jak przyjaźń i życzliwe podejście wobec bliźnich w biedzie (np. głodnych wron). Tak czy inaczej, bez wielce natrętnego moralizowania, bo to Reksio jak zwykle, wielkodusznie, bierze na siebie część odpowiedzialności, zdrowy rozsądek upomina się o swoje miejsce. Zimowa przygoda, przejrzysta i przyjazna w wielkiej mierze również dzięki niezapomnianej oryginalnej kresce, w sam raz się nada na każdy gorszy nastrój, wątpliwości natury moralno-koleżeńskiej, czy też ukojenie cierpień zbyt niecierpliwego odkrywcy świata.

wesoc582y-ryjek-i-zima.jpg

Wojciech Widłak, Agnieszka Żelewska
Wesoły Ryjek i zima
wyd. Media Rodzina

Wesoły Ryjek – bardzo lubiany dziecięcy bohater to najmłodsza świnka w trzyosobowej rodzinie, tfu! – czteroosobowej, bowiem niezwykle ważne miejsce zajmuje w niej ukochany pluszowy przyjaciel Ryjka, Żółw Przytulanka. Razem z rodzicami ta czasem ciut nieporadna, ale bardzo po dziecięcemu mądra postać odkrywa sekrety świata, każde z krótkich opowiadań wieńcząc zadziwiającą i trafną puentą.

Z niedługich rozdziałów bije rodzinne ciepło, wzajemny szacunek – przede wszystkim dorosłego wobec dziecka. Rodzice Ryjka zawsze pochylają się nad jego pytaniami i razem z nim szukają na nie odpowiedzi, dając mu pierwszeństwo odkrywania i zdobywania doświadczenia. W zimowym tomie pojawiają się motywy zwyklejsze i codzienne, jak odkrywanie zabawy w śnieżki razem z dziadkiem (i jednocześnie dorosłego syna z ojcem) czy wyjazd w góry, gdy śniegu jak na lekarstwo. Są też słowa poświęcone sprawom ważkim i wzniosłym, choć opowiedziane bardzo lekko, bo przecież bez tego malutkiego Dziecka w kołysce nie byłoby żądnych kolęd!.

Ryjka stworzył Wojciech Widłak, literat z najwyższej półki, osobowość, jakich mało. Nie dziwi więc mądrość, która bije z tej książki. Bezpretensjonalna, za to trafiająca prosto w umysł i serce. Zaś uroczo niezdarnego Wesołego Ryjka z drużyną wyczarowała Agnieszka Żelewska, rysunkową stylizacją, widoczną fakturą i kreską świetnie trafiając w humor tych przemiłych opowieści.

zimowe popołudnie (2).JPG

Jorge Lujan, Mandana Sadat
Zimowe popołudnie
wyd. Czerwony Konik

To książka niezwykła, jej ważną treść wyraża zaledwie kilka prostych zdań, resztę zaś dopowiadają kapitalne ilustracje. Jorge Lujan i Mandana Sadat kreują zaczarowany świat maleńkiego miasteczka, w którym wzdłuż jednej ulicy proste domy poustawiane są jak budowane przez dzieci malownicze konstrukcje urbanistyczne. Z kominów unoszą się ku rozgwieżdżonemu niebu delikatne obłoczki dymu, świat powoli robi się coraz bielszy i chłodniejszy – bo owe gwiazdy to też delikatne płatki śniegu. Właśnie w tym miasteczku, w jego centrum, w jednym z domów bije maleńkie serce dziewczynki oczekującej przy oknie na powrót ukochanej mamy. Dziewczynka trwając w tym oczekiwaniu rysuje paluszkiem szlaczki po zamarzniętej szybie, a gdy w świeżo powstałym „okienku” pojawia się postać mamy historia nabiera bardziej symbolicznego i poetyckiego wymiaru.

Urzeka przede wszystkim atmosfera fantastycznie oddana bardzo subtelnymi słowami oraz niemal abstrakcyjną ilustracją. To właśnie obraz staje się kluczem do tej książki, bardzo malarskie i proste jednocześnie środki wyrazu, delikatne gradacje barw i chropowatość faktury tworzą czystą magię. Przepiękna historia o miłości, czułości. Ale bardzo symbolicznie o oczekiwaniu – jakże często obecnym, gdy nadchodzi zima.

Książka jest dwujęzyczna, polsko-angielska. Istnieje także animowana wersja tej historii (https://www.youtube.com/watch?v=iCIsPspWQ90&feature=player_embedded#%21).

O książkach wielojęzycznych przeczytasz tutaj.
mama-mu-na-sankach.jpg
Jujja Wieslander, Sven Nordqvist
Mama Mu na sankach
Wyd. Zakamarki
Jedna z części serii o stoickiej a ciekawej życia krowie i jej cholerycznym przyjacielu, Panu Wronie. Ptak zazwyczaj podchodzi co najmniej sceptycznie do pomysłów przyjaciółki, a to do wybudowania domku na drzewie, a to czytania książek, a to bujania się na huśtawce. Wszakże jego próby torpedowania śmiałych planów parzystokopytnej Mu kończą się zawsze mizernie – tak jest i tym razem.
Wrona nie może nadziwić się, co też przyjemnego może być w spadaniu z sanek (razem z Mu obserwują dzieci gospodarzy, które zanoszą się od śmiechu lądując w śniegu). „Właśnie o to chodzi, żeby zlecieć – odparła Mama Mu. – Super jest zlecieć.” Pesymista ma na to odpowiedź: „No to w takim razie sanki są im zbędne (…) Mogą od razu położyć się w śniegu i zacząć śmiać. Jeśli to ma być takie super.” W cyklu o dwojgu zwierząt, którym, mimo dzielących je różnic, trudno jest żyć z dala od siebie, Mama Mu znajduje sposoby by przekonać niedowiarka do wzięcia udziału w swych projektach, po przejażdżce z górki, co prawda Pana Wronę będzie bolała pupa, ale według Mamy Mu, mimo furczenia i krakania, nie było mu specjalnie z tego powodu przykro. Warto przeczytać przed pierwszą wyprawą żeby zaprawić się przed wątpliwościami jakie czasem ogarniają dorosłych nim zaczną się dobrze bawić.
Basia i Maria

 

ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 3

ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 2

Zimą długie wieczory kuszą do posiedzenia w domowym cieple, place zabaw pustoszeją, zaś w oknach mieszkań zaobserwować można miły blask lamp i lampek. W dzisiejszym świecie, w którym coraz bardziej dominują media elektroniczne, tablety, filmy animo-
wane czy gry komputerowe warto wypracować w swojej rodzinie nawyk bycia razem,
nie obok siebie, wspólnego przygotowywania, oczekiwania, celebrowania.

Drugim wpisem w naszym DomBajkowym cyklu zimowym chciałybyśmy zachęcić
Was do robótek ręcznych. Oto kilka propozycji książek, które mogą w naturalny
sposób wspomóc nawet tych, którzy szczerze przyznają się do braku umiejętności artystycznych. W gąszczu różnych propozycji wybrałyśmy też tytuły książek aktyw-
nościowych, pełnych po brzegi ciekawych zadań dla dzieci małych i nieco większych. Zatem – do dzieła!

Myślanki.JPG

Joanna Ligęza, Weronika Piotrowska, Witold Ligęza, Olga Bardan
Myślanki o Świętach Bożego Narodzenia
wyd. Ośrodek Twórczej Edukacji Kangur (więcej tutaj)

Wydana niemal dekadę temu seria Myślanek byłą jedną z pierwszych w Polsce propo-
zycji zeszytów z zadaniami wykraczającymi poza kolorowanie. Różnorodność przykładów świetnie ćwiczy umysł małego dziecka i nie pozwala nawet na chwilkę nudy. Doskonale przemyślana pozycja.

Wśród zadań między innymi projektowanie choinek dla dzieci z ciepłych krajów, leśnych zwierzątek, smutnych śpiochów czy ślimaków. Rodzinne tworzenie gwiazd. Wyszuki-
wanie znaczenia dawnych słów w tekstach kolęd. Ubieranie choinki w łańcuch skoja-
rzeń… Pyszna zabawa dla całej rodziny w niebanalnym opracowaniu graficznym Olgi Bardan.

Gang fałszywych Mikołajów.jpg

Nika Jaworowska-Duchlińska
Gang fałszywych Mikołajów
wyd. Widnokrąg

Nika Jaworowska-Duchlińska swoją autorską książkę zadaniowo-aktywnościową
kieruje do

wyposażonych w ołówki, kredki, flamastry. mających „dobre oko”… dociekliwych, spostrzegawczych, cierpliwych…

„Gang fałszywych Mikołajów” to bowiem tytuł o nieco kryminalnym charakterze
dla prawdziwych dziecięcych detektywów.

Barwnie prowadzona narracja tylko sugeruje nić fabuły, to sięgające po „narzędzia” plastyczne dziecko może nadać jej głębszą treść, zgodnie z tym, co podpowiada
mu fantazja. To propozycja dla nieco starszych dzieci, choć przy wsparciu dorosłego
i te młodsze poradzą sobie z tą abstrakcyjną historią. Doskonałe ćwiczenie dla wyo-braźni, przy okazji książka interesująca graficznie, ilustracyjnie spójna i zawadiacka. Niczym pojawiające się w niej tu i tam zapomniane już piękne słowo hultaj 🙂

Panorama.jpg

Gryzmoły na Święta / Świąteczne gryzmoły
wyd. Zielona Sowa

Dwie niewielkiej objętości zabawne książeczki, które spodobają się tym nieco młodszym artystom. Zadania są różnorodne, począwszy od labiryntów, przez projektowanie wzo-
rów na świątecznych swetrach, dekorowanie domku z piernika, aż po wyszukiwanie różnic między obrazkami. Oba tytuły bezpretensjonalne, zabawne i zachęcające do podjęcia aktywności. Naklejki są dodatkowym atutem, który może przekonać maluchy do działania.

Pierwsza gwiazdka z Kubusiem.JPG

Pierwsza Gwiazdka z Kubusiem. Poradnik świąteczny
wyd. Zielona Sowa

Zdaje się, że niewiele jest dzieci, które nie darzyłyby szczególną atencją Kubusia Pu-
chatka, misia o małym rozumku i jego wielobarwnych przyjaciół: wesołego Tygryska, drobnego Prosiaczka czy odrobinę ponurego Kłapouszka. Niezależnie od wersji, którą wybieramy do czytania naszym dzieciom, wizerunek okrąglutkiego misia w czerwonym kubraczku, który o każdej porze dnia ma ochotę na słodkie co nieco, jest czytelny i bliski.

Wyd. Zielona Sowa zaproponowała książkę – przewodnik z propozycjami zimowo-świątecznych zabaw z Kubusiem w tle. Są tu i przepisy na kubusiowe przysmaki czy aromatyczne ciasteczka, papierowe łańcuchy choinkowe z motywem tygryskowym
i prosiaczkowym, filcowe sowy, pomarańczowo-czarne bombki… Proste i nieco bardziej skomplikowane, zachęcą nawet najbardziej opornych!

Rodzinne Święta z Olafem.JPG

Rodzinne Święta z Olafem
wyd. Zielona Sowa

Skoro był „Kubuś Puchatek”, nie może zabraknąć jednej z najważniejszych bajek ostatnich lat, wielkiego Disneyowskiego hitu „Krainy Lodu”. Historia Elsy i Anny, wdzięcznych sióstr i bohaterek, którymi inspiruje się szerokie grono małych dziewczynek, jest krzepiąca i ukazuje siłę siostrzanej miłości.

Książka, podobnie jak ta przywołana powyżej, to barwny przepiśnik i zbiór podpowiedzi na niebanalne ozdoby zimowe / świąteczne / choinkowe sięgające stylistyką do barw baśniowego Arendelle. Trochę tu szycia, klejenia, wycinania, lepienia… Propozycji
aż nadto na długie zimowe wieczory. Znaczną część książki stanowią efektowne papie-
ry ozdobne, z których można wyczarować bajeczne dekoracje.

Cóż, nie pozostaje nic innego jak chwycić kredki, pędzle, nożyczki, kleje i… czarować!

Basia

ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 2

Zimowo DomBajkowo – cz. 1

Na najbliższą niedzielę w Poznaniu zapowiadają śnieg. Cóż, połowa listopada to naj-
wyższy czas, by symbolicznie zakończyć jesień – podobnie jak bywało dawniej, wszak
na wsiach czas pracy na polu, orania, siania kończył się dokładnie wraz z celebracją Świętego Marcina. Czas rodzinny przenosił się wtedy do wnętrza chaty, gdzie wspólnie darto pierze, śpiewano, opowiadano bajeczne historie…

Nic nie jest bardziej przyjemne niż czytanie zimą zimowych książek, zwłaszcza, jeśli za oknem brakuje białego puchu, a my mamy nań wielką ochotę. Oto rozpoczynamy zatem cykl artykułów zachęcających Was do sięgania po zimowe książki, których – na szczęście! – jest wiele, a wybór nie aż tak łatwy. Zgodnie z DomBajkową zasadą wybrałyśmy te tytu-
ły, które uważamy za szczególnie cenne, zarówno w treści, jak i obrazie.

20181110_194641_LLS.jpg

Lauren Child
Charlie i Lola. Najbardziej na całym świecie lubię śnieg
Wyd. Media Rodzina

Zimowa odsłona przygód poczciwego Charliego i jego zabawnej młodszej siostry Loli. Charlie jest świętej cierpliwości bratem, który wyjaśnia dziewczynce świat i jego oby-
czaje, ponieważ Lola rozumie go na swój naiwnie-racjonalny sposób, do którego
to paradoksalnego rozumowania uprawnione są młodsze dzieci.

Mała nie może spać, i ciągle wstaje do okna, by sprawdzić czy śnieg już pada. „Wszystko jest całkiem zupełnie białe!” krzyczy rano i wygania całą rodzinę na spacer. Proste i bez-
pretensjonalnie pokazane sceny są bliskie dzieciom i nostalgicznym rodzicom, którzy nie stracili zachwytu nad urokami zimowej bieli (dorośli nigdy nie pojawiają się w opo-
wiadaniach).

Kolejnego dnia śnieżny czar pryska – i wtedy zrozpaczonej Loli brat wyjaśnia, dlaczego nie codziennie może padać śnieg, tak samo jak nie codziennie można mieć urodziny. Można się domyślić, że dla dziewczynki nie jest to mocna argumentacja, Charlie zabiera ją więc w podróż w wyobraźni do Arktyki. Tam jednak nie można np. założyć letniej sukienki… Starszy brat pociesza siostrzyczkę, że odrobinę zimy schował w zamrażarce. Lola jednak, bogatsza w nowe przemyślenia woli popatrzeć jak bałwanek „fajnie się topi”.

Oryginalnie, ekspresyjnie zilustrowana kolażem historia, również dla rozczarowanych efektem cieplarnianym.

20181111_110156_LLS.jpg

Eva Susso, Benjamin Chaud
Yeti
Wyd. Zakamarki

Dla odmiany – historia zupełnie nieprawdopodobna. Uno i Mati, braciszkowie znani również z książki tego samego szwedzko-francuskiego gwiazdorskiego tandemu „Duch
z butelki” wyruszają z domu, z którego wyprawia ich tata, na snowboardową prze-
jażdżkę. Po regeneracyjnej przerwie na konsumpcję mandarynek orientują się, że nie wiedzą jak wrócić, ale wśród przykrytych puchowymi czapami drzew i sypiącego z nieba śniegu, spotykają kogoś, kto ma grube futro i wielkie stopy. Autorzy dobrze kreślą relację między braćmi, młodszy reprezentuje nasze lęki, w starszym bierze górę umiłowanie przygód.

Yeti nie mówi, nie wiadomo, czy jest przyjazny, wszakże ilustracje i charakterystyczny
dla Susso, nieskomplikowany język, szybko kolorują zimowy krajobraz ciepłymi barwami. Obce i niezrozumiałe staje się nieszkodliwe, a wręcz przyjazne – choć nadal do końca nierozpoznane. Niepokój za niepokojem odchodzą, pozostaje jednak wrażenie bajkowej tajemnicy, która, jak się okaże, otacza również ojca chłopców.

Smakowita lektura z przesłaniem, że w najciemniejszą noc zimową w obcym można znaleźć przyjaciela.

20181111_105611_lls1.jpg

Katarzyna Minasowicz
Zima, której nie było
Wyd. Wilga

I kolejna pozycja o europejskiej nostalgii za zimami sprzed lat, czyli krzepiąco podana proza życia polskiej rodziny. Przed tradycyjną porą mrozów Mała przysłuchuje się wy-
rzekaniom dorosłych, które tonem przypominają sławetne „the winter is coming” i jak
w soczewce skupiające złe światła wszystkich kolektywnych lęków, strapień i umęczeń. Nawet mama ma kwaśną minę (wizualizując prawdopodobnie wciąganie gryzących rajstop na kończyny córki), optymistyczny i rozsądny tato rozmarza się na myśl o wie-
czornym paleniu w kominku, niestety szybko uprzytamnia sobie również obowiązki odśnieżania… Dla brata – ponury przymus pogodzenia się z końcem gry w piłkę, jedzenia lodów, jeżdżenia na deskorolce. Słowem, wydaje się, że dojrzałość nie lubi zimy.

Ze strychu naraz przychodzi pewien prozaiczny szczegół, który jednak sprawia, że Mała
z niecierpliwością zaczyna wyglądać mrozów i białego puchu – mianowicie czerwone śniegowce.

W owym sezonie zdarzył się niestety tylko jeden zimowy dzień – i to za sprawą taty.

Znów zaczęło się robić coraz cieplej i cieplej. Śniegowce straciły na atrakcyjności
na rzecz wrotek. Co stało się zaś później? Coś bardzo radosnego i dziwnego, zwłaszcza
z dorosłymi. Ale Małą już, jeżeli chodzi o ich świat, niewiele zdziwi…

Realistyczna, choć bez żadnych rozwlekłości, nieszablonowo zilustrowana stoicka przypowieść o kaprysach zimy i ludzi.

20181111_105535_lls.jpg

Muminek i pierwszy śnieg
Na podstawie opowiadań Tove Jansson
Wyd. Egmont

Zimowa opowieść o czekaniu, nie – nie na plażę i słońce, a na powrót Przyjaciela. Włó-
czykij, przyjaciel Muminka, ma w zwyczaju opuszczać Dolinę, gdy zbliżają się pierwsze śniegi. Mimo, iż muminki z kolei całe zimy przesypują, mały Muminek zaczyna bardzo tęsknić za Włóczykijem, gdy tylko ten znika za horyzontem.

Bohater serii pięknie wydanych książeczek Egmontu, z szacunkiem zarysowujących różne przygody mieszkańców Doliny Muminków, chce mi się czasem powiedzieć, jest poważnym i wrażliwym małym chłopcem, który, mając wokół siebie dość oryginalną rodzinę, z których Tatuś i Mamusia są jednak najważniejsi (i najbardziej kochający),
nie wstydzi się przyznawać do rożnych uczuć.

Włóczykij odszedł –wyszeptał. –Powiedział, że spadnie śnieg, i śnieg spadł. Nie chcę śniegu,
jeśli śnieg oznacza, że nie będzie Włóczykija.
 

Tęsknota jest uczuciem niełatwym nie tylko dla dzieci, i dobrze, że Tove Jansson zawarła w swym opowiadaniu wskazówkę, jak sobie z nią radzić. To Włóczykij daje do zrozumie-
nia Muminkowi, że będzie za nim tęsknił – zostawia mu liścik z prośbą, by ten nie pusz-
czał łódek sam, aby poczekał.

Gdy mieszkańcy Doliny Muminków spotykają się pod niebem by lepić śnieżki, pić gorącą czekoladę i  życzyć sobie nawzajem miłego zimowego snu, Muminek czuje już lekkość
na sercu i może cieszyć się w pełni tym, co ma. Na tęsknotę znajdują się sposoby,
a nawet najbardziej mroźną zimę można ocieplić.

20181111_105825_lls.jpg

Görel Kristina Näslund, Kristina Digman
O zimie
Wyd. Zakamarki

Poznańskie wydawnictwo Zakamarki od lat wiedzie prym w zimowych publikacjach, zatem niech nie zdziwi fakt, że ich propozycje będą się pojawiały w naszych tekstach
po wielokroć. „O zimie” to niewielkich rozmiarów książeczka, zarówno literacko, jak
i formatowo, za to zawiera w sobie wszelkie przyjemności, które tak kochamy o tej porze roku. Dwoje dziecięcych bohaterów przeprowadza czytelników przez zimę – począwszy od pierwszego śniegu, który zasypał świat na biało, kończąc na coraz mocniejszym wiosennym słońcu i radosnym zrzucaniu czapek. Nie brakuje tu wierszyków, a nawet rymowanek, które śmiało można z dziećmi śpiewać. „O zimie” nie jest książką z fabułą,
to raczej luźna impresja, o ptakach odlatujących do cieplejszych krajów i tych, które zostają i potrzebują naszych ziaren. O pękających cieniutkich warstewkach lodu na kałużach. O skrzypiącym śniegu. O ciemnych nocach i śnieżycach, które warto spędzić
w ciepłym domu. I w końcu o śniegowych lampionach i myszkach śpiących w szała-
sikach. Ot, niezwykle miły literacki spacer przez kilka mroźnych tygodni.

20181111_101130_lls.jpg

Jerzy Ficowski, Mieczysław Piotrowski
Śnieżne rymy białej zimy
Wyd. Warstwy

Wrocławskie Warstwy w ramach jednego ze swoich priorytetów wydawniczych wzna-
wiają cudeńka z lat 60. i 70. XX wieku. „Śnieżne rymy białej zimy” to prawdziwa perełka, fantastyczne, niedługie i wesołe wiersze Jerzego Ficowskiego opowiadają o zabawie, katarach, ptakach, kaloryferach… Jest i nawet cosik o karpiu w wannie i termometrze rtęciowym, czego zdaje się nie doświadczają już dzisiejsze dzieci. Za to my, ich rodzice, pamiętamy te obrazy aż za dobrze, zatem wspólne czytanie może obudzić wiele wspomnień i rodzinnych opowieści.

Rym i rytm ficowskich wierszy doskonale nadaje się do lektury na głos, poleciłabym
je z czystym sercem nawet tym, którzy obawiają się poezji dla dzieci. W tych krótkich formach zawierają się bowiem całe fabuły – o bałwanie chuliganie, o malowanych szronowych kwiatach, o szadzi. Niezwykłe pastelowe akwarele Mieczysława Piotrow-
skiego fenomenalnie dopełniają ten zimowy, znany nam z dzieciństwa świat.
Są i tro-
chę retro, ale zdecydowanie nie archaiczne, swoją świeżością bezpardonowo wkomponowują się w obecny bardzo atrakcyjny i różnorodny świat ilustracji dla dzieci.

Esteci docenią także samą edycję książki – nie jest to li i jedynie wznowienie, to wydaw-
niczy majstersztyk. Oryginał wzbogacono o nowe liternictwo, zrobiono to jednak
z niezwykłym wyczuciem i smakiem.

20181111_105037_lls.jpg

Tadeusz Kubiak, Przemysław Liput
Idzie zima
Wyd. Zysk i S-ka

Poezji zimowej czar można odnaleźć także w wierszach Tadeusza Kubiaka, który zabaw-
nymi wersami opisuje wszelkie zimowe przyjemności. Jest w tym tomiku lekkość i urok starych peerelowskich pocztówek, które pół wieku temu w wielotysięcznych nakładach niosły ze sobą szereg dobrych życzeń na Święta i Nowy Rok. Zwierzęta szykują zapasy na mroźne miesiące, radosne dzieci z szybkością błyskawicy gonią się na sankach i nartach, lepią bałwany i wpatrują się w piruety tancerki na lodowisku. Tradycyjne ozdoby choinkowe prowadzą zabawne dialogi zawieszone na pachnącym świerku.

Przemysław Liput z dużą zręcznością maluje ten świat, świadomie nawiązując do retro stylistyki, bawiąc się konwencją zawieszoną pomiędzy żartem i sentymentem, znako-
micie oddając atmosferę każdego wiersza.

20181111_101008_lls.jpg

Rotraut Susanne Berner
Zima na ulicy Czereśniowej
Wyd. Dwie Siostry

W naszym zimowym zestawieniu nie mogło zabraknąć ulicy Czereśniowej – cieszącej
się ogromną popularnością serii książek obrazkowych ukazujących po kolei cztery pory roku oraz noc rozgrywającej się w tej samej scenerii jednej okolicy w niewielkim mias-
teczku. Na początku poznajemy bohaterów, których perypetie możemy śledzić kartka
po kartce aż do finału opowieści. Wielorodzinny dom narysowany  w przekroju kusi,
by przyjrzeć się szczegółom niewielkich pokoików, wyposażeniu łazienek, mebelkom, kwiatom, żyrandolom… Ktoś wiesza pościel na balkonie, by nabrała zimowej świeżości mroźnego powietrza, ktoś ozdobił salon gałązkami świerku, choinki czekają na moment uroczystego dekorowania. Rotraut Susanne Berner rysuje ten świat skrupulatnie, według niezwykle przemyślanego scenariusza – ktoś gubi portfel i klucze, ktoś inny pomaga mu je odnaleźć, papuga, która ucieka z klatki daje się w końcu złapać, a autobus dowozi przyjaciół na spotkanie w kawiarni nad zamarzniętym stawem. Śnieg pojawia
się po cichutku, stopniowo otulając grudniowe ciche przygotowania do Świąt, delikatnie rozświetlając ryneczek wypełniony zapachem jarmarcznego grzanego wina.

Historie same przychodzą do głowy, zdecydowanie tej książce nie brakuje słów,
a wspólne czytanio-oglądanie przynieść może dużo radości. Małym i Dużym!

Zatem – miłej zimowej lektury!

Maria i Basia

 

Zimowo DomBajkowo – cz. 1

Mądra Królowa Zimna. Czym 112 lat temu skończył się spacer jednej smutnej dziewczynki

O tym, jak piękna była zmarła w wieku 35 lat autorka „Przygody Marlenki”, którą przeczytamy 21.01 przy Wspólnej 40, wzdychałam już przy okazji skrobania o najsłynniejszej jej książce, „Dzieciach korzeni”. Ale co tam, zobaczcie jeszcze raz:

SibylleVonOlfers.jpg

„Przygoda Marlenki”(w niemieckim oryginale „ Co Marlenka przeżyła!”) to opowiadanie
o tym, co zdarzyło się pewnej dziewczynce, której dłużył się zimowy czas spędzany samotnie w domu w oczekiwaniu na mamę, która „wyszła gdzieś do miasta”. Mi brzmi znajomo, z tym czekaniem, aż przyjdzie koleżanka, martwieniem się, że nigdy nie przyjdzie, i że nie ma na całym świecie bardziej nudnego miejsca niż ma ubożuchna
w nieciekawe zabawki izba. Rodzice tymczasem albo mają zaraz wrócić, albo toną
gdzieś w swoich książkach, rozmowach, gazetach.

00Marlenka.jpg

Marlenkę coś wzywa, coś przerywa tę martwo-zgryzotę: zza okna, tej solidnej, choć cienkiej i przezroczystej osłonie przed światem zewnętrznym, do zabawy wołają
ją śnieżynki. Przed chwilą było szaro, teraz

(…) Baletnice białe
Wirują i do tańca Marlenkę wołają”

(słyszycie, tu klasyczny trzynastozgłoskowiec, w Niemczech popularny jako sześcio-
stopowiec jambiczny, spokojne potoczyste metrum, jak w naszej chlubnej epopei
o pewnym Tadeuszu).

Dzieci-płatki wzywają, czyli emanują swoją obok-ludzką naturę, by do nich wyszła, zatań-
czyła, zawirowała, zakołowała; potem – poleciała z nimi do Królowej Zimy (widzicie,
to niemal dosłowne cytaty, tą poezja von Olfers trafia do dziecięcych uszek). Rozradowana Marlenka rozsądnie ciepło się ubiera i wsiada do srebrzystych sanek, które ciągnie wietrzyk, a

 „Śnieżynki pędzą za nią iskrzącym tumanem,
Poprzez płoty i krzewy, przez jodły i sosny.”

 Czuję tu zimę, kulig, który winien przeżyć każdy.

02Marlenka

Marlenka staje przed lodowym zamkiem. Owiało mnie grozą, bo przecież w pamięć mam wdrukowaną baśń, napisaną przez wspaniałego Hansa Christiana Andersena 60 lat wcześniej, w której lodowy zamek był twierdzą okrutnej Królowej Śniegu. Ale przygoda Marlenki różni się od trudnych przeżyć rodzeństwa Kaja i Gerdy, „w srebrny blask ubrana” Królowa zaprasza dziewczynkę na „wspaniałe przyjęcie” urodzinowe swojej córeczki, ku wielkiej radości księżniczki. Przy przepysznej uczcie uwijają się bałwanki. Przed balem spacer po zadziwiającym ogrodzie, w końcu rozbrzmiewają srebrne trąbki
i „królowa miłościwa korowód otwiera”. Gdy zmęczona Marlenka siada na śniegu, mądra królowa podstawia jej sanie, by ta bezpiecznie wróciła do domu.  Przed drzwiami
na dziewczynkę czeka stęskniona, lecz wcale nie gniewna „mama roześmiana”.
Bajka, co?

01Marlenka

„Przygodzie Marlenki”, podobnie jak pozostałym dziewięciu książkom niezwykłej nie-
mieckiej autorki i ilustratorki, towarzyszą jedyne w swoim rodzaju, utrzymane w sece-
syjnej stylistyce, obrazy. Dzieci są urocze, wszelkie obrazy natury przyjazne i piękne, doprawdy bajkowe, wszakże – ani nie infantylne ani nie archaiczne. To trzecia książka Sybille wspaniale wydana przez krakowską Przygotowalnię. Prawdziwej sztuki nie dotyka pobłażliwość, spotkanie z „Przygodą…” będzie, zapewniamy, porywające, baśniowe, więc nie oczywiste i świeże.

Zapraszamy Was, chodźcie z nami do baśni.

Czekamy na Was w niedzielę o godzinie 12.30 w studiu jogi kapitalnej Sylwii Pędzich
przy Wspólnej 40.

Maria

„Przygoda Marlenki”, Sibille von Olfers
Wydawnictwo Przygotowalnia 2017

 

 

Mądra Królowa Zimna. Czym 112 lat temu skończył się spacer jednej smutnej dziewczynki

Zima, zima, zima, jak to tak? Ćwiczenia z zimy

Na drugim spotkaniu przy Wspólnej oczytamy, obejrzymy, dotkniemy i wyczarujemy śnieg, kry, świsty i inne zimy oznaki. Cóż zrobić; ja mam nadzieję, że kropiący niemal dzień w dzień deszcz zmieni się w końcu za sprawą drobnej zmiany na termometrze
w śnieg, oczy się przymrużą, krok zwolni, a w nosach zakręci się od nowych zapachów.

 


Gdy historie o zimie zaczynają brzmieć w Wielkopolsce jak prawdziwe baśnie czytajmy
je choćby i z tej praktycznej przyczyny, by móc przygotować dzieciaki na wyjazd w góry. Tatry przecież, tak jak Grenlandia i Galapogos, naprawdę istnieją, co więcej, nic a nic nie muszą wymyślać o zimie autorki fantastycznej książki pod znaczącym tytułem „O zimie”, ponieważ napisały i zilustrowały ją w Szwecji.

 

Ich powstałe w 2005r. niewielkie dzieło sztuki literackiej dla dzieci zachwyca przede wszystkim prostotą i naturalnie związaną z zimą widzianą przez małe oczyska poezją.
Bez karkołomnych zwrotów akcji i piętrowych dowcipasów Görel Kristina Naslund opisuje to, co może przytrafić się zimą, i co ludzie, zwłaszcza dzieci, mają okazję wtedy zrobić
np. ze śniegiem: na dworze, w domu, i znów na mrozie… Jakie zimą jest życie? Czy bywa niebezpiecznie? Co się dzieje ze światłem, ptakami, i co wydaje przyjemne dźwięki? Pac, pac, buch, buch, skrzyp. Ogromna siłą „O zimie” jest skromność tekstu, który nie będąc skąpym doprawdy czarodziejsko dopełnia wspaniałe malarskie ilustracje; przy czym Kristina Digman, autorka obrazów towarzyszących serii o Piaskowym Wilku potrafi przejmująco opowiadać pędzlem właśnie dzieciom, przez co dorośli dostają szansę wejrzenia w zimę nieswoimi oczami.

02Zima.jpgDrugim zeszytem ćwiczeń zimowych stanie się w najbliższą niedzielę kartonowy tom „Rok w lesie” Emilii Dziubak. 12 rozkładówek pokazuje widokówki z 12-stu miesięcy
tego samego malowniczego leśnego krajobrazu. No i wiadomo, bez odautorskich komentarzy, sami możemy wysłuchać od dzieci co też z miesiąca na miesiąc zmienia
się w życiu szopa, dżdżownic, łosia, borsuka, żółwia, nietoperza, pana gajowego czy mrówek. Jakże wspaniała jest logika rządząca poddanymi prawom natury! Dużo łatwiej jest tu odpowiedzieć na pytania dlaczego się coś dzieje. Nas jednak interesować będą karty poświęcone grudniowi, styczniowi, lutemu i marcowi – rozwiązanie znajdzie wiele zagadek, np. jak radzą sobie zimą zaskrońce i mrówki, gdzie znikają łopaty–rogi łosia, albo też – co jedzą przy mrozie dziki i wiewióry?

 

00Rok

Emilia Dziubak, rozpoznawalna ze swego stylu artystka zamieszkała w Poznaniu, jest wielokrotnie wyróżnianą autorka i ilustratorką wielu wydawnictw, także prasowych – choćby serii książek Mary Norton o Pożyczalskich (Dwie Siostry), „Proszę mnie przytulić” (Ezop), „Dziewczynki z parku” (WAB), „Dnia czekolady” (Literatura) i mnóstwa jeszcze innych. „Rok w lesie” i „Gratkę dla niejadka” (debiut) tworzyła sama, i za nie również została dostrzeżona, także w konkursie na dziecięce książki obrazkowe w Korei. Współpracuje z nią „gigant szwedzkiej literatury dla dzieci”, Martin Widmark, do którego tekstów Emilia Dziubak stworzyła Magiczne ilustracje powstały w wyniku współpracy Emilii Dziubak z „gigantem szwedzkiej literatury dziecęcej” („Tyczka w krainie szczęścia”, „Dom, który się przebudził”, wyd. Mamania 2017).

Bez względu więc na pogodę, w niedzielę 7. stycznia przygotujcie się na prawdziwą zimę – zapraszamy do nowego DombBajkowego miejsca warsztatowego, przy ulicy Wspólnej 40, godz. 12.30.

Maria

„O zimie”, Görel Kristina Naslund, il.  Kristina Digman
Wyd. Zakamarki 2008

„Rok w lesie”, Emilia Dziubak
Wyd. Nasza Ksiegarnia 2015

Ilustracje zaczerpnęłyśmy ze stron wydawców oraz www.karnhuset.com oraz Illustratörcentrum.

 

Zima, zima, zima, jak to tak? Ćwiczenia z zimy

Gdy ciemno, lepiej widać światło O grudniowych spotkaniach z Czupieńkami, Mamą Mu i Panem Wroną

Nawet ta najbardziej chlabrzasta zima (chlabra – mokry śnieg, wilgoć, ogólnie rzecz biorą brak zimy w sensie polarnym) ma tę zaletę, że ujawnia światła, dzięki którym zdaję sobie sprawę, że w kamienicach mieszkają ludzie, że w sklepach ktoś pracuje i pewnie przychodzą do nich klienci, niektórzy lubią jak światełka choinki migają a inni stawiają
w oknach świece; generalnie chodzi mi o to, że w ciemnościach rozrzedzanych światłem zupełnie inaczej widać, gdzie żyjemy.

A jeszcze, że nagle zaczynają połyskiwać czarne samochody jak żuki leśne, w kałużach widać światła i na tramwajowych szynach i nawet na wyczyszczonych butach. Niespo-
dziewanie tramwaje i autobusy przemieniają się w pełne ciepła bezpieczne aparta-
menty, które powiozą nas do domu, i dokąd chcemy.

O zimnie i ciemnie było już i w kapitalnych, zachlaptanych, „Kamykach Astona”
i w szlachetnych górach Elmera, nam nigdy jednak nie dość wzywania zimy. Dotrzyjcie
z nami do lasu Czupieńków, które najlepiej znają panowie – Francuz – Gérard Moncomble i Polak – Paweł Pawlak (ponieważ stworzyli o nich dwie nadzwyczajnie ilustrowane opowieści). Pan Moncomble, socjolog, psycholog i filozof wydał ponad sto książek
w najlepszych wydawnictwach, pan Pawlak natomiast, artysta dyplomowany, obrysował więcej niż 60 książek.

A u Czupieńków, nieco biedermeierowskich stworków w wielkich kapeluszach i płasz-
czach, też, panie tego, zima, i bardzo, bardzo zimno. Do zawieszonych na drzewach domów (niczym domki dla ptaków albo skalne jaskinie eremitów) Sapieniek taszczy zatem drewno by móc rozpalić w kominku. Do siedzib różnych –Pieńków prowadzą wysokie wiotkie drabiny niektóre Czu- mieszkają na samych szczytach świerków. Opowieść wszakże zaczyna się w ciszy, ciemności i bezruchu, który narusza jedna gwiazda.

 

I o tytułowej gwiazdce jest to właśnie historia, zupełnie niezwykła, z zakończenia jej bowiem poznajemy kiedy mianowicie Czupieńki ją przeżywają; kiedy – dokładnie, z jedną jedyną datą. Wielu ta historia – jako niesłychana – wzrusza. Nawet mnie.

Przeczytamy ją wspólnie w nowym dombajkowym miejscu – już nie przy Lodowej,
a przy ulicy o równie wyjątkowej nazwie – przy Wspólnej, z Łazarza więc przenosimy nasze spotkania na Wildę, mając nadzieję, że przyjdziecie do nas, bo będziemy czekać.

Dwa dni później, w samym sercu miasta, w Centrum Incjatyw Rodzinnych podczas świętowania pierwszych urodzin tego miejsca (które U-WIEL- BIA-MY), będziemy czytać zaś inną świąteczną opowieść – „Wigilię Mamy Mu i Pana Wrony”.

O słynnej tej parze bohaterów pisałam już przy okazji czytanda w czasie tegorocznego „Lata na Madalinie”, wiadomo jednak, że opowiadania świąteczne muszą być jedyne
w swoim rodzaju, i tak też jest w tym wspaniałym wypadku.

Znów zatem mamy do czynienia z przeznaczonym dla dziecięcych główek studium wroniego zgorzknienia, opuszczenia i gderliwości, skontrastowany ze stoicką krowia pogoda ducha.

„Ech! Czemu u wron jest tak ciemno i zimno? Kra, bardzo mnie to ciekawi. Tylko krowy jakoś zawsze mają jasno i ciepło.- narzekał. SZAST-PRAST. Poleciał do obory.”

Trochę więc jak nieszczęśliwy dickensowski Ebenezer Scrooge, Pan Wrona w zapusz-
czonej i zagraconej dziupli wyszukuje sobie prezenty ze zgromadzonych przez lata szpargałów, pakując je świątecznie i opatrując przy tym stosownymi bilecikami.
W zabawnie opisanej, wszak rozdzierającej scenie, nie wytrzymując napięcia, sam jeszcze przed czasem wszystkie otwiera i serdecznie sobie dziękuje.

 

Zmieniamy miejsce i przefruwamy wraz z Panem Wrona na plan Mamy Mu, czyli do rozświetlonej świątecznie, ciepłej, pełnej krów, a nawet kur, obory. Stamtąd, po serii dowcipnych wypowiedzi ptaka, rowerem Mu przejeżdżamy do lasu, pod wroni świerk. Wtedy dzieje się, no wiecie, co – świąteczna magia. Nie bez związku z tytułem tego tekstu. Warto poczytać i pooglądać ją z nami.

Maria

„Czupieńki – Gwiazdka”
Gérard Moncomble, Paweł Pawlak
Wyd. Media Rodzina, 2009
DomBajkowe Spotkanie z Gwiazdą, niedziela 17.12, godz.12.30-14.00, NOWY ADRES: Wspólna 40, w
siedzibie JogaWita;

„Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony”
Jujja Wieslander, Sven Nordqvist
Wyd. Zakamarki 2014
Roczek Centrum Inicjatyw Rodzinnych, wtorek 19.12., godz. 16.00-18.00, ul. Ratajczaka 44 (budynek Arkadii, wejście z lewej strony Empiku).

Zdjęcia zaczerpnęłyśmy ze stron wydawców.

Gdy ciemno, lepiej widać światło O grudniowych spotkaniach z Czupieńkami, Mamą Mu i Panem Wroną

Stało się to, że jest zimno*, czyli ostatni zajazd przy Lodowej

Naprawdę lubię rozmowy o pogodzie, pod warunkiem, że nikt się nie dziwi, że w lis-
topadzie bywa przenikliwie zimno i wilgotno, w lipcu upalnie, a w styczniu trzaska mrozem. Jak ktoś się nieopatrznie trafnie wyraził, taki mamy klimat. Prawdziwy kłopot jest wtedy, gdy ktoś nie umie sobie poradzić z takim czy innym atmosferycznym warunkiem, a Elmer?

Otóż Słoń w kratkę Elmer – bohater bestsellerowej serii opowiadań autorstwa bry-
tyjskiego ilustratora i pisarza Davida McKee, którego sukces stał się dla mnie jasny
po przeczytaniu jego przyznania się do fascynacji malarstwem Paul’a Klee i słoniami –
zna świetny na dreszcze sposób.

Może być bowiem naprawdę zimno, ale wesoło! Elmer prowadzi markotne słonie nową ścieżką pod górę, i wiadomo, najpierw się rozgrzewają, potem trochę męczą, ale wysoko czeka je coś, o czym tylko słyszały. Ślizgawka, śniegowa rzeźba (bałwan nietypowy), bitwa na śnieżki, na sam koniec zaś czytelny sygnał do powrotu w doliny.

Każda z powiastek o Elmerze , w oryginale the Patchwork Elephant, słoniu patchwor-
kowym, zawiera jakiś morał, ten zaś, zimowy podoba mi się szczególnie: nie marudź, tylko rusz się i cos zrób, a najlepiej nie sam. Poprzedni stan nie będzie Ci się już wydawał taki beznadziejny, zyskasz na pewności siebie i poszerzą ci się horyzonty.

McKee ma niezwykły dorobek literacko-graficzny, w 1972 r. opublikował książkę o tym,
jak rodzi się wojna, współpracował nad kilkoma serialami animowanymi na podstawie swojej twórczości, w tym uwielbianego i nieodżałowanego do dziś przez Brytyjczyków
Mr Benn’a, kreskówki dla fundacji Save the children, czy bajki o przygodach Króla Rollo. Ilustrował książki swojej matki i syna.

01Elmer.jpg

Lepszym ode mnie słoniologom pozostawiam ustalenie, który rysunkowy słoń jako pierwszy włączył się w walkę o tolerancję dla inności – pierwsza publikacja o Elmerze ukazała się w 1968 r., podczas gdy premiera polskiej animacji „Przygody w paski” Tade-
usza Kowalskiego i Aliny Maliszewskiej-Kruk miała miejsce w roku 1960.

Często powtarzam, że pracuję dla dorosłego, którym stanie się dziecko, i dla dziecka, które nadal tkwi w dorosłym. Książki ilustrowane zawsze mają podwójną publiczność. Jest to jedyny rodzaj książek, którymi możemy się dzielić. (David McKee).

00McKee.jpg

Autor mieszka obecnie ze swoją algierską żoną na południu Francji, gdzie dalej maluje, rysuje, pisze i kolekcjonuje sztukę, głównie afrykańską. Do tej pory powstały 22 tomy przygód Elmera, wydanych w 20 językach w 7 mln egzemplarzy.

To już nasze pożegnanie ze spotkaniami w pięknych pomieszczeniach Warsztatów Agaty przy Lodowej. Od tej pory w niedziele będziecie tam mogli przeżyć inne kapitalne przy-
gody, my zaś wkrótce zaprosimy Was do czytania i zabawy GDZIE INDZIEJ. Kto ciekawy – niech czeka, bo po raz pierwszy w nowym miejscu chcemy się z Wami zobaczyć jeszcze przed świętami, by razem móc się na nie ucieszyć i, oczywiście, nabrać bożonarodzeniowych kolorów.

Maria

Elmer i śnieg,
w tomie „Elmer. Najlepsze przygody”
Wydawnictwo Papilon 2016

Ilustracje do tekstu zaczerpnęłyśmy ze strony wydawcy, http://blog.hobbycraft.co.uk/ , www.metmuseum.org, http://www.famousartistsgallery.com/, www.posterlounge.co.uk oraz www.theguardian.com.

Projekt „Dom Bajek na łazarskim fyrtlu” dofinansowano ze środków Rady Osiedla Święty Łazarz.

Stało się to, że jest zimno*, czyli ostatni zajazd przy Lodowej

Ślady na śniegu

Nie ma nic przyjemniejszego zimą niż gorąca herbata i krzepiąca książka. Lektura
jednak nie może być przypadkowa – nie bez powodu na naszej półce znajduje się całkiem pokaźna lista tytułów skrzących się od śniegu, mieniących jak brokat (taaak, „brokatowy” efekt szronu jest obecnie najczęściej tropionym motywem w życiu mojej Trzyipółlatki), od których czuć szczypiący w policzki mróz. Książki te  działają niezwykle sensualnie i pobudzająco na wyobraźnię zarazem, a ich wspólne czytanie daje nam
coś jeszcze – tę nieuchwytną magię, ciszę białego puchu i wewnętrzne ciepło, gdy
jesteśmy opatuleni bliskością domu rodzinnego.

W takich momentach my, rodzice, dobitniej odczuwamy, jak razem
z Maluszkami odkrywamy ponownie naszą dziecięcość, potrzebę tajemnicy
i wspólnotę pięknych przeżyć.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Szczególne miejsce na naszej domowej zimowej półce ma „Skrzat nie śpi”, skrom-
na i pełna ciszy opowieść Astrid Lindgren zilustrowana przez Kitty Crowther,
a opublikowana przez Wydawnictwo Zakamarki. Ta stosunkowo niewielka książka
ma w sobie niezwykły potencjał, zarówno w warstwie literackiej, jak i plastycznej.
Fabuła daleka jest od tradycyjnie skonstruowanych opowieści dla dzieci, nie ma zwrotów akcji, licznych przygód czy niebezpieczeństw czyhających na głównego bohatera z pozytywnym rozwiązaniem akcji. To raczej historia, która snuje się deli-
katnie niczym wstążka dymu z komina zagrody zatopionej w zimowym krajobrazie.
Jej istotą jest trwanie, zapis codzienności obejścia i jego mieszkańców, ludzi, zwierząt oraz tytułowego Skrzata. To on, dzień w dzień,a raczej noc w noc, wydeptuje ścieżki znacząc ślady drobnymi stopami, wtedy, gdy ludzie śpią, wtuleni w siebie, by się ogrzać. Jest coś niepokojącego w opisie tego trzaskającego mrozu nocy, na tym tle spokój Skrzata, niezmącony blask jego latarni i rozmowa ze zwierzętami „w języku, który rozumieją” wprowadza poczucie harmonii. Stajemy się świadkami próby ujęcia tajemnicy nieśmiertelności i codziennego rytuału, który się na nią składa.

Ilustracyjnie książka daje nam obraz dość tradycyjny, współgrający ze słowami.
Dużo w niej bieli i czerni, kolory mocno stonowane, chłodne i wycienione dodają
uroku tajemnicy. To prosty i poetycki świat, kameralny i bezpretensjonalny. Reali-
styczny krajobraz, architektura, zwierzęta czy inne postaci wpisują się ikonograficznie
w typowy dla Skandynawii język plastyczny (choć autorka urodziła się i mieszka w Belgii,
to jej ilustracje są bardzo mocno „szwedzkie” – może to dzięki korzeniom jej matki – Szwedki?) mogą przywoływać pełne uroku klasyczne ilustracje Elsy Beskow („Zimowa wyprawa Ollego”) czy Ilon Wikland („Boże Narodzenie w Bullerbyn”). Świat wyobrażony jest bliski i zrozumiały, acz daleki od kiczu czy infantylności.

Warto zwrócić uwagę także na barwy – z jednej strony gama kolorystyczna jest dość wąska, z drugiej autorka ilustracji serwuje nam niezliczoną ilość odcieni bieli, zieleni
i błękitu, rysując z niezwykłym wyczuciem na poetykę koloru. I właśnie to chyba urzeka najbardziej – cisza płynąca z charakteru tej opowieści oraz cisza bijąca od obrazu. To cisza, której można niemal dotknąć właśnie w zimowe, zaśnieżone noce.

Nie mogłyśmy odmówić sobie przyjemności wspólnego przeczytania tej książki
na naszych DomBajkowych warsztatach. Podczas spotkania, przy zapalonym świetle świecy, powstały równie kameralne jak ta opowieść prace plastyczne. Z wyciętego wcześniej na kształt koła z podstawką granatowego papieru powstały
kule śnieżne, z płatkami wirującymi wokół budy dla psa Karo. Aby stworzyć efekt lekkości i kontrastu wykorzystałyśmy pomalowane na biało puzzle (to kolejny przykład na tzw. drugie życie przedmiotu, już od pewnego czasu zbieramy  zdekompletowane puzzle,
by wykorzystywać je na różne plastyczne sposoby), które naklejone na papier zaczęły układać się w dynamiczny zimowy deseń. Psia buda to wnętrze pudełka od zapałek – dobry pomysł, by wprowadzić element trójwymiaru.

Kolejnym pomysłem było podążanie po ścieżkach wydeptanych przez Skrzata i jego saboty oraz zwierzęta, które pojawiają się w książce. Stemple z odciskami kopyt, racic czy pazurów, wycięte tradycyjnie z ziemniaków, ułożyły się w bajeczne błękitne wzory
na białych pasach papieru, między którymi ułożyłyśmy namalowane zabudowania gospodarstwa odtwarzając swoistą mapę starej zagrody.

Życząc śnieżnych inspiracji i zimowych zachwytów polecamy spotkanie ze Skrzatem. Także w nietypowej scenerii, w naszym domu często czytany jest wieczorem, pod namiotem z białego koca i z latarką w dłoni. Czysta magia!

Basia

 

„Skrzat nie śpi”, Astrid Lindgren
ilustracje: Kitty Crowther
Wydawnictwo Zakamarki, 2015

 

Ślady na śniegu

O BAŁWANIE CHULIGANIE

Choć zima z każdym dniem delikatnie odpuszcza, a krajobraz za oknem robi się coraz bardziej wiosenny, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że najbielsza z pór roku
nie podda się bez walki. A może właśnie na przekór tej niedopowiedzianej pogodzie
i nieokreślonej zimie na chwilę jeszcze pobawmy się domowym śniegiem
i białym pejzażem?

Stworzenie Bałwana Chuligana to nie tylko cytat z książki „Śnieżne rymy białej zimy” (wydawnictwo Warstwy) i nawiązanie do pierwszego wiersza opublikowanego w tym zimowym tomiku, ale także patent na zabawę, w której można mocno nabałaganić,
a później chaos przetworzyć w dzieło sztuki, w której łączy się pierwiastek aktywności
i ruchu z działaniem plastycznym. Jeśli dodamy do tego kontekst eko i wykorzystywania surowców wtórnych mamy przepis na istne cacko 🙂

Pierwszy raz po kartonowe trójwymiarowe bałwany sięgnęłyśmy przy okazji warsztatów wokół książki „Wesoły Ryjek i zima” znakomitego duetu Widłak – Żelewska (zobacz tutaj) opublikowanej przez wydawnictwo Media Rodzina. Baza to wycięte i sklejone grube kartony o dowolnej wysokości:

Bałwan 09

A reszta to już kwestia naszej wyobraźni i chęci. Na warsztatach braliśmy do ręki kartki papieru – głównie białe, najczęściej zadrukowane – z tzw. odzysku. Najpierw tworzyliśmy
z nich śnieżki, po skończonej bitwie obkleiliśmy kartonowe formy. Papier można miąć, prostować, drzeć,  ciąć – na cokolwiek mamy ochotę. Do tego klej i nie tylko mamy
z głowy sprzątanie, ale uzyskujemy trójwymiarowy efekt  bardzo przyjemny
i przestrzenny:

Mówiąc o sporej dowolności materiału chciałabym pokazać ten sam pomysł wykorzystany w zimowej zabawie urodzinowej pewnej sympatycznej pięciolatki. Artyści byli ciut starsi, więc i efekt nieco inny. Papier uzupełniliśmy o inne surowce – waciki kosmetyczne, syntetyczną watę, fragmenty fizeliny, chusteczki; oczy, nos i guziki robiąc
z papieru piankowego. Jednym słowem wykorzystaliśmy wszelkie tzw. resztki. Bardzo, bardzo nam się ten bałwan spodobał!

Bałwan 01

Na koniec białych impresji polecamy jeszcze zimowy tor przeszkód, w tym absolutny
hit: „lasery” z bawełnianych sznurków elastycznych (w Polsce można je znaleźć
pod nazwą Bobbiny lub KotToOn), także pochodzących z recyklingu.

Bałwan 04

Tyle na zimno. Bo przecież już przedwiośnie i czas szukać innych rozrywek 🙂

Basia

„Wesoły Ryjek i zima”, Wojciech Widłak
ilustracje: Agnieszka Żelewska
Wydawnictwo Media Rodzina, 2015

“Śnieżne rymy białej zimy”, Jerzy Ficowski
ilustracje: Mieczysław Piotrowski
Wydawnictwo Warstwy, 2014

O BAŁWANIE CHULIGANIE