Jan Christian Andersen. Brzydkie Kaczątko

 

– Ładny to on nie jest, wygląda właściwie jak jego własne brzydkie kaczątko,
tylko że jego umysł rozwinął się w łabędzia – powiedział o Andersenie dwunastoletni syn poetów Elżbiety i Roberta Browningów.

Pierwowzorem wielu głównych bohaterów był on sam. Dlatego nie traktował swoich bajek jako utworów skierowanych wyłącznie do dzieci:

Moje baśnie przeznaczone są zarówno dla starszych, jak i dla dzieci.
Te ostatnie rozumieją tylko zewnętrzny tok, a ludzie dojrzali
odczuwają ich głębszą treść.

W Danii kochają bajkopisarza za refleksję filozoficzną, czar baśni, poezję i humor.
Udało mu się spłatać nam figla, zaśmiać się z naszych słabostek, czasem złośliwie – twierdzi Bogusława Suchańska, tłumaczka pierwszego wydania „Baśni” tłumaczo-
nego bezpośrednio z języka duńskiego ( Baśnie i opowieści, t. 1-3, Wyd. Media Rodzina, Poznań 2006).

Andersen uważał alegoryczną baśń „Brzydkie kaczątko” za swoją najbardziej szczerą autobiografię. Łabędzie pisklę wykluwa się w kaczym gnieździe i ze względu na swój odmienny wygląd zostaje w okrutny sposób odrzucone. Potrącane, dziobane i kopane musiało znosić kpiny ze swojej zbyt dużej postury, pokracznego na tle kaczek wyglądu. Jako dziecko Andersen zwracał na siebie uwagę wysokim wzrostem, długim nosem, blisko osadzonymi oczami i dużymi stopami. Wspominał o tym w swoich pamiętnikach:

Byłem zawsze zamyślony, podobno jakiś dziwny, zupełnie inny
niż zwykli chłopcy,
a dzieci tego nie lubią. Byłem niezdarny
i nie chciano się ze mną bawić. – Ty Guliwer,
nóg nie pogub
– krzyczały łobuzy, a ja się czerwieniłem i nie wiedziałem
jak te nogi olbrzymie ukryć.

Mały łabędź ucieka i całą srogą zimę tuła się po różnych nieprzyjaznych miejscach, nigdzie nie będąc szczęśliwym. Wreszcie, z nastaniem wiosny prosi napotkane
trzy inne królewskie ptaki, by go zadziobały, jako iż życie zdało się brzydkiemu kaczątku niemożliwym już do zniesienia. Koniec końców, ku wielkiemu zaskoczeniu młodego bohatera, los wynagradza mu wszelkie dotychczasowe cierpienia. To jedna z najbardziej uniwersalnych opowieści duńskiego Króla Baśni, z pewnością warta czytania z dziećmi,
i to nie tylko tymi, które z jakiś przyczyn czują się niedowartościowane. To jest zdaje
się też dramatyczna historia o tolerancji, a raczej jej braku; ponieważ jednoznacznie dobrze się kończy, dzieci mogą bez lęku w pełni w niej uczestniczyć. Godzi się wrócić
do tej baśni.

A możliwości obcowania z tym mądrym tekstem, któremu towarzyszą ilustracje
na równie wysokim poziomie mamy co najmniej kilka. Pozwoliłyśmy sobie zaproponować kilka z nich:

„Brzydkie Kaczątko”, Hans Christian Andersen
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
(opieramy się na wydaniu z 1986 r.)
Ilustracje: Janusz Grabiański

Grabiański00

Janusz Grabiański reprezentuje nurt czysto malarski w polskiej ilustracji. W toku poszukiwań twórczych ostatecznie wybrał drogę głębokiego koloru, operowania walorem i mocną rozedrganą plamą o ekspresyjnym zabarwieniu. Jego ilustracje – obrazy można śmiało porównać z językiem plastycznym Józefa Wilkonia, choć oby-
dwoje artyści wypracowali odrębny i charakterystyczny tylko dla siebie repertuar form.

Grabiańskiego, ilustratora z Krakowa i następnie Warszawy, kojarzy się przede wszystkim dzięki obrazom do „Elementarza” Mariana Falskiego, wersji opublikowanej
już po śmierci autora tekstu w 1974 roku. W „Brzydkim Kaczątku” Grabiański pokazuje
to, co najlepsze w jego warsztacie malarza – swobodę w nakładaniu plamy koloru, lekkość i subtelność formy, która jednocześnie ma barwę mocną i wyrazistą. Z pewną nonszalancją kreuje świat przyrody, realny, nie odbiegający od rzeczywistości, a jednak nie nudny czy trywialny. Trawy zdają się łagodnie kołysać na wietrze, ptasi puch kusi miękkością, całość stanowi obraz niezwykle sensualny.

„Brzydkie Kaczątko”, Jarosław Mikołajewski
na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena
Wydawnictwo Agora , seria Kolekcja Dziecka, 2005
Ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska

W 2005 r. wydawnictwo Agora wydało na świat kolekcję 20 książek o kwadratowym formacie i twardej oprawie. „Kolekcja dziecka”, bo o niej mowa to zbiór klasycznych tytułów, wśród nich  m.in..: „Czerwony Kapturek”, „Kot w butach”, „Calineczka”,
„O rybaku i złotej rybce”, „Lampa Aladyna”, „Kopciuszek”, „Tomcio Paluch”, „Śpiąca królewna”, „Jaś i Małgosia” czy „Królewna Śnieżka”.  Teksty to współczesne literackie wersje oparte na słynnych baśniach, towarzyszą im ilustracje takich artystów jak Pa-
weł Pawlak, Agnieszka Żelewska czy Elżbieta Wasiuczyńska. Publikacja „Kolekcji dziecka” przypadła na czas, o którym mówi się, że to właśnie wtedy nastąpił znaczący zwrot
w sytuacji polskiej ilustracji dla najmłodszych. Oto po latach zamętu, drukowania wielonakładowych serii disneyowsko- banalnie-fatalnych, przyszedł moment skon-
centrowania uwagi na rodzimym zapleczu. W tym czasie powstają wydawnictwa Wytwórnia, Dwie Siostry, Zakamarki czy Czerwony Konik, które już wkrótce zapropo-
nują polskiemu czytelnikowi szerokie spektrum książek o wyjątkowej szacie graficznej.
To między innymi dzięki nim mamy w księgarniach wybitne książki ilustrowane przez artystów polskich i zagranicznych,  takie, których obecność celebrujemy w Domu Bajek.

Elżbieta Wasiuczyńska jest autorką obrazów m.in. do „Brzydkiego kaczątka”. Słowo
obraz zostało użyte celowo, bowiem krakowska artystka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych na wydziale malarstwa i w pracowni książki i typografii, nie rysuje, a przede wszystkim maluje swoje ilustracje. Choć w jej repertuarze znajdują się również kolaże tkaninowe oraz papierowe tworzone z niezwykłym wyczuciem barwy i materiału.

Wasiuczyńska01

Wasiuczyńska operuje przede wszystkim nasyconą, kładziono miękko, czasem prze-
nikającą się plamą koloru. Jej ilustracje wibrują, nawet, gdy wykorzystuje kolor deli-
katny, pastelowy czy rozjaśniony. Artystka sięga po formę realistyczną, która znajduje
się na granicy abstrakcji. Rytm, tętno, muzyka – te słowa przychodzą na myśl, gdy patrzymy
na jej obrazy. Stylistycznie jej prace można umieścić w ciągu poszukiwań malarskich Wilkonia czy Grabiańskiego, przynajmniej ze względu na wybór narzędzi, którymi
się posługuje, choć twórczyni wizerunku Pana Kuleczki wypracowała swój własny, charakterystyczny język plastyczny, a w niuansach barwnych trudno znaleźć kogoś,
kto mógłby jej dorównać.

„Brzydkie Kaczątko”, Hans Christian Andersen
Seria: Mistrzowie Klasyki Dziecięcej
Wydawnictwo Media Rodzina, 2008
Ilustracje: Aleksandra Kucharska-Cybuch

Przełom 2008 i 2009 roku to moment pojawienia się następnego rarytasu wydawni-
czego – tym razem Media Rodzina publikuje serię „Mistrzowie Klasyki Dziecięcej”, cykl
o niezwykłej urodzie (warto zaznaczyć, że książkom towarzyszą płyty z audiobookiem, podobnie rozwiązana była wspomniana już „Kolekcja dziecka”). Tym razem na warsztat wzięto 9 tytułów autorstwa Andersena i braci Grimm, które zilustrowali Aleksandra Kucharska-Cybuch, Elżbieta Wasiuczyńska, Ewa Kozyra-Pawlak, Agnieszka Żelewska
i Paweł Pawlak. Warstwę literacką skrócono, dzięki czemu część z książek świetnie nadaje się do głośnego czytania i pracy z grupami przedszkolnymi.

Aleksandra Kucharska-Cybuch, absolwentka Wydziału Scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, zajmuje się rysunkiem, grafiką, ilustracją dla dzieci i dorosłych oraz scenografią teatralną i właśnie doświadczenie pracy z materią grafiki i  teatru jest mocno zauważalne w jej twórczości. Artystka jest autorką ilustracji m.in. do „Brzydkiego Kaczątka” z opisywanej serii. W charakterystyczny dla siebie sposób oddała niepogodny klimat tej baśni. Bohaterów nie upiększa, a raczej nadaje im nieco surrealistyczno-złośliwą aparycję, podkreślając nadaną im przez Andersena osobowość. W ciasno wypełnionych ilustracjach wnętrz Kucharska-Cybuch daje się poznać jako scenografka – jej ilustracje są drobiazgowo konstruowane, z wielką dbałością o zauważalne detale jak sęki w  drewnie czy ostro zarysowane krople wody. Patrząc na jej obrazy można zanurzyć się w specyficznie zatłoczoną przestrzeń, która ciasno oplata bohaterów.

Krakowska ilustratorka sięga także po wizerunki krajobrazu – jej pejzaże są stono-
wane, ujednolicone kolorystycznie, z charakterystycznym szrafowaniem. To zwrócenie
się ku kresce łączy wszystkie ilustracje, które wyszły spod pióra artystki, a ich nastrój doskonale odzwierciedla atmosferę opowiadania. Jej prace zdecydowanie różnią
się od pogodnych, barwnych obrazów Wasiuczyńskiej, wprowadzają raczej klimat złowieszczy. Decyzję, które z nich lepiej oddają sens przekazu literackiego zostawiamy czytelnikowi.

„Brzydkie Kaczątko”, Hans Christian Andersen
Fundacja Festina Lente, 2013
Ilustracje: Diana Karpowicz

Karpowicz01

Diana Karpowicz to ilustratorka młodego pokolenia, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, dotychczas zauważalna dzięki publikacjom dla wydawnictwa Egmont i Literatura. W jej wydaniu „Brzydkie Kaczątko” zyskuje formę nowoczesną
i nieco filuterną. Ilustracje Karpowicz są przestrzenne, niemal zawieszone w powietrzu, złożone w różnorodnych plam i mocnych konturów – od subtelnie cieniowanych,
przez transparentne, po linearne konstrukcje kształtów. Ta różnorodność sprawia,
że obraz się mieni, jest ciekawy, nowatorski i zdecydowanie bardziej pogodny niż interpretacja Kucharskiej-Cybuch, choć niesie w sobie inną energię niż obrazy Wasiuczyńskiej czy Grabiańskiego. Karpowicz eksperymentuje z formą i szuka najlepszych zestawień. Czasem bohaterowie baśni ukazani są na czystej bieli, która podkreśla przejrzystość i niedopowiedzenie kształtu. Innym razem zapełnia tło po części abstrakcyjną kompozycją skupiając wzrok widza na postaci białego kaczątka –
już za chwilę łabędzia.

Te na poły nierealistyczne kompozycje, rysowane z wdziękiem i lekkością wpisują
się w pewien rys charakterystyczny dla polskiej młodej ilustracji, coraz mocniej docenianej w kraju i zagranicą.

Tekst ten nie wyczerpuje oczywiście wszelkich Kaczątkowych wydań godnych uwagi.
Jest bowiem jeszcze chociażby piękna publikacja Naszej Księgarni z ilustracjami Jerzego Srokowskiego (lata 60. XX w.). Szukając zasobów internetowych znalazłyśmy także piękne grafiki Ewy Salamon z 1972 roku. W latach 50. XX wieku baśnie Andersena zilustrował
Jan Marcin Szancer, któremu na pewno poświęcimy niejeden akapit w kolejnych tekstach.

Tymczasem zachęcamy do poszukiwań we własnym zakresie i dzielenia się z nami Waszymi odkryciami. Bo Andersena z jednej strony dużo na półkach książkowych, jednak pozycje o wysokich walorach artystycznych nadal w mniejszości, a warto
o nie walczyć.

Basia i Maria

Źródła:

http://www.edukacja.podlasie.pl/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=175
http://www.marhan.pl/biblioteka/51-ludzie/2839- ludzie-krol- danii-hans- christian-andersen
http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/990288,Hans-Christian- Andersen-%E2%80%93-krol-bajek
https://www.galeriagrafikiiplakatu.pl/

oraz strony internetowe wydawnictw.

W następnym artykule pochylimy się na „Calineczką”.

 

Jan Christian Andersen. Brzydkie Kaczątko

CUDZE CHWALICIE, SWEGO NIE ZNACIE!

Dziś chciałam się z Wami podzielić moimi wrażeniami z wizyty
w magicznym miejscu. Każdy Mól Książkowy – mały czy duży – musi koniecznie
odwiedzić Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie koło Torunia.

Słyszeliście o nim? Nie? No właśnie!? A jest to przestrzeń, którą powinien odwiedzić KAŻDY. Nie trzeba być książkofilem, aby poczuć się tam jak w Raju.

Bardzo trudno słowami wyrazić zachwyt czy radość jakie odczuwam, gdy wspominam
to miejsce, dlatego przede wszystkim zachęcam Was, aby na własne oczy przekonać
się co kryje w sobie wnętrze XIII-wiecznego kościółka, w którym Muzeum
ma swoją siedzibę i korzystając z wiosennej pogody wybrać się tam na wycieczkę.

Pierwszy raz o Muzeum usłyszałam jeszcze na studiach na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym, ponieważ w pracy magisterskiej tworzyłam obiekty inspirowane strukturą kamienia. Ich budulcem był m.in. papier. Pomyślałam wtedy, że będzie to kolejne miejsce, gdzie pod czujnym okiem Opiekuna Ekspozycji obejrzę – speszona tym,
że swoją obecnością zakłócam odwieczną muzealną ciszę – umieszczone za uplacowaną szybą eksponaty. Jakże byłam daleka od prawdy! Gdy wreszcie dotarłam do siedziby Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa uwierzyłam, że jeśli kochasz to co robisz
to los się do ciebie uśmiechnie. I że zawsze warto mieć w marzenia, bo sama wiara
w nie zbliża nas do realizacji celu.

Muzeum usytuowane jest w uroczym kościółku pod wezwaniem
Św. Barbary, zbudowanym w XIII wieku przez Krzyżaków. Powstało w 2004 roku
i jest to miejsce tak niezwykłe, że podczas odwiedzin w Grębocinie zawsze boje
się, że to tylko piękny sen. Budynek, w którym mieści się Muzeum to zabytek klasy zerowej otoczony przepięknym parkiem, a w cieniu drzew znajdują się niesamowite maszyny papiernicze. We wnętrzu jeszcze więcej cudów! Można tam bowiem obejrzeć prywatną kolekcję zabytkowych eksponatów ze zbiorów Państwa Agaty
i Dariusza Sobucz. Nie jest to Muzeum gdzie pod grubą warstwą kurzu czeka
na nas rozczarowanie. Wręcz przeciwnie! Lekcje muzealne odbywają
się w wyjątkowej -interaktywnej – formie. Artyści* zdradzają odwiedzającym tajniki warsztatu papierniczego i drukarskiego w sposób tak fascynujący, że nawet najbardziej wybredny gość wyjdzie z kościółka na miękkich z wrażenia nogach!

Muzeum w Grębocinie stanowi – moim zdaniem – przysłowiową kropkę
nad i wśród atrakcji turystycznych regionu kujawsko-pomorskiego. Nie jest
ono reliktem przeszłości, ale miejscem, gdzie historia przenika się z teraźniejszością. Oczywiście trudno odmówić czaru gotyckiemu zamczysku w Golubiu Dobrzyniu
czy romańskiej rotundzie w Strzelnie, ale jeśli podróżujemy z dziećmi to Grębocin gwarantuje niezapomnianą przygodę. Warto podkreślać, że Muzeum powstało
z prawdziwej miłości i pasji twórczej dwojga niezwykłych ludzi.! Nie bali się oni marzyć
i na przekór zdrowemu rozsądkowi stworzyli wspólnie przestrzeń unikatową w skali
nie tylko naszego kraju, ale i całego Świata.

Dlaczego piszę o Muzeum w Grębocinie teraz?

Od 1 kwietnia gości u nich niezwykła wystawa „Ilustracje – Inspiracje” prezentująca olbrzymią kolekcję książek dla dzieci z lat 1950-1980
ze zbiorów prywatnych Beaty Pranke – Zdziebło. Pani Beata – na co dzień toruńska przewodniczka – podobnie jak ja – kocha pięknie ilustrowane książki dla dzieci.
Na wystawie zaprezentowane są oryginalne książki, baśnie i wiersze ilustrowane
przez znanych i cenionych polskich Mistrzów takich jak m.in.: Józef Wilkoń, Janusz Stanny, Teresa Wilbik, Mirosław Pokora, Jan Marcin Szancer, Janusz Grabiański
i wielu innych.

W Poznaniu z okazji Targów Książek dla Dzieci można było podziwiać wystawę
na MTP. Czekałam na nią pełna oczekiwań, a że jestem zachłanna na wszelkie wrażenia książkowe to pozostawiła we mnie uczucie nienasycenia. Wystawa w Grębocinie spełniła mnie i wypełniła radością dlatego namawiam Was z całego serca, aby odwiedzić
to niezwykłe miejsce!

Ania

http://www.muzeum.grebocin.pl/

Wystawa „Ilustracje – Inspiracje” czynna jest do końca kwietnia 2016.

Wszystkie informacje historyczne oraz zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa (tutaj), a pełna dokumentacja fotograficzna z wystawy znajduje się na profilu facebookowym Domu Bajek.

* Pani Agata jest utalentowaną graficzką, a Pan Dariusz cierpliwym i rzetelnym konserwatorem zabytków.

CUDZE CHWALICIE, SWEGO NIE ZNACIE!