ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 3

Dla siostry i braci zimowy plakacik
śnieg….

Kontynuujemy wątek zimowy, lodowy, śnieżny, i arcyprzyjemny. Będzie i troszkę baśniowo, na pewno nieco magicznie, wesoło i w wielu odcieniach bieli.

zimowa-przygoda-ollego.jpg

Elsa Beskow
Zimowa wyprawa Ollego
Wyd. Zakamarki

Klasyczna pozycja literatury dziecięcej z 1907 r., jednej z najbardziej znanych szwedzkich autorek, dla wszystkich, którzy chcą ujrzeć i poczuć prawdziwą zimę w klimacie retro. Olle nie ma prawdziwych nart (tylko takie, wiecie, zrobione przez parobka). Kiedy na szóste urodziny dostaje od ojca porządną parę desek, i wreszcie, wreszcie śnieg uczciwie pokrywa zmarzniętą ziemię, z dwiema kanapkami w kieszeniach palta rusza z nimi do lasu. I tu zaczyna się dziać prawdziwa magia, z której czynienia znana jest Elsa Beskow – w figlarno-poważnym nastroju chłopiec spotyka prawdziwie baśniowe postaci, a każda z nich pełni ważką funkcję w sprawianiu władzy nad siłami przyrody.

Zima jest prawdziwie przedwojenna, szwedzka, skrząca śniegiem i słoneczna, spersonifikowany Wuj Mróz, dumny z chłopca, który nie wzdraga się przed szczypiącym w policzki mrozem, prowadzi go do Króla Zimy. Po drodze mijają uosobienie pory roztopów – kichającą, zakapturzoną Ciotkę Odwilż, pod której gumiakami pluska niknący śnieg. Rozeźlony Wuj przegania „gorliwą babę”, życząc sobie, by wreszcie nauczyła się przychodzić w porę, gdy ma pomagać wiośnie. Tymczasem kolejne pełne niedzisiejszego uroku ilustracje pokazują czym naprawdę zajmują się mieszkańcy śnieżnej twierdzy Króla Zimy – malutcy Lapończycy, staruszkowie, dziewczęta i chłopcy. Muszą spieszyć się ze swą robotą przed Bożym Narodzeniem, wszakże dzieła, które powstają w Zamku służą wyłącznie wspólnej radości i zabawie w pięknej, zimowej odsłonie przyrody.

O tym, jak ważne jest to, co związane z naturą, ale i wyczucie czasu, przeczytacie w wydanej z wielkim pietyzmem, magicznej, dziarskiej i zabawnej historii z przed ponad 100 lat.

Przygoda Marlenki.JPG

Sybille von Olfers
Przygoda Marlenki
wyd. Przygotowalnia

Marlenka to także postać stworzona na początku XX wieku, co widać nie tylko w treści książki (cóż, dzieci bywały drzewiej bardziej samodzielne, jak chociażby wspomniany Olle, który sam rusza na nartach do lasu), ale przede wszystkim w pięknej secesyjnej formie ilustracji.

Sybille von Olfers, autorka zarówno strof, jak i rysunków, otwiera przed nami świat zimowej magii i baśni, mała dziewczynka skuszona przez spadające z nieba, niczym cherubiny, białe spersonifikowane śnieżynki wsiada na srebrne sanie i rusza prosto do pałacu Królowej Zimy. Tam, w lodowych komnatach czekają ją niezwykłe przygody, bowiem królewska córka, jedynaczka, obchodzi właśnie urodziny. Są więc suto zastawione stoły i lokaje-bałwany, są tańce na lodzie i inne cuda. Marlenkę, zmęczoną od atrakcji i z policzkami zaróżowionymi od mrozu bałwan Johann odwozi do domu wprost w ramiona stęsknionej mamy.

Warto prześledzić ilustracje w tej książce, Olfers z wyczuciem i delikatnością prowadzi płynną secesyjną linię, każdy rysunek okalając zdobną ramą z przebiśniegów. Czerwony kubraczek Marlenki jest mocnym akcentem kolorystycznym na tle wariacji na temat bieli i błękitów, dużo tu wdzięku i poezji.

Skrzat nie śpi.jpg

Astrid Lindgren, Kitty Crowther
Skrzat nie śpi
Wyd. Zakamarki

Kolejna klasyczna propozycja z krainy zimy – Szwecji, opowieść – parafraza wiersza z 1881 r., której, ku radości dzieci i ich rodziców dokonała niezastąpiona Astrid Lindgren.

Jest to jest bajka o harmonii, poczuciu sytości i bezpieczeństwa w mroźną i ciemną zimową noc. O tym, że jest ktoś, kto dba o porządek i dobrostan zwierząt w przysypanych śniegiem zagrodach. Poetycką prozą, drobnymi krokami ścieżki w obejściu cichoszepcze do zwierząt w języku, które tylko one rozumieją, bierze na kolana, gładzi, ale przede wszystkim uspokaja przekonując o czymś, o czym doskonale wie, ponieważ jest stary, bardzo stary.

Niejedną zimę widziałem, każda minęła, niejedno lato
widziałem, każde minęło, wkrótce przylecą jaskółki.

Dzięki klasycznemu tekstowi, ale też niezwykłym, oddającym klimat zagubionej gdzieś w bezczasie starej zagrody, a powstałym współcześnie, ilustracjom, możemy wspólnie z dziećmi ukołysać się w cieple płynącym z czyjejś troski o śpiących, o tych, którzy o nic nie proszą. Prosta historia o uśpionym świecie, nieco melancholijna i tajemnicza, taka, o jakie dziś naprawdę trudno. Warto przeczytać, żeby samemu się sprawdzić, na ile sami jesteśmy bliscy niecyfrowemu światu. Dobrze jest żyć w takim świecie, w którym ktoś opowiada o skrzacie, którego ludzie nigdy nie widują, ale wiedzą, że jest.

spc3b3jrz-madika.jpg

Astrid Lindgren, Ilon Wikland
Patrz, Madika, pada śnieg!
Wyd. Zakamarki

Mało które zjawiska przynoszą tyle radości, co śnieg. Biały, miękki, otulający przestrzeń, to dzięki niem świat prezentuje się zupełnie inaczej. Skandynawia ma swoje sposoby na celebrowanie białego puchu – wszak w ich stronach bywa częściej i pobudza wyobraźnię.

Historia niesfornej Madiki zaczyna się beztrosko: zabawą, śnieżkami z tatą, radosnym łobuziakowaniem. W toku opowieści fabuła ewoluuje w inną stronę – oto buńczuczna dziewczynka, Madika, która niczego się nie boi, wskakuje na płozy sań dla draki i zabawy. Także, by pokazać chłopcu z sąsiedztwa, że dziewczynki też potrafią nieźle broić. Sprawa komplikuje się, gdy zostaje sama w głębokim zimowym lesie, a przyjemny śnieg może oznaczać coś niebezpiecznego. Zakończenie historii jest rodzinne i ciepłe, a w tle przebija delikatna, ledwo wyczuwalna, ale jednak obecna przestroga, że z prawdziwą zimą nie ma żartów.

Lindgren z wrodzoną sobie powagą nakreśla emocje głównej bohaterki, a te z kolei mocno wpływają na czytelników. Książka koniecznie do czytania pod puchową kołdrą, w bezpiecznych objęciach rodzica. Za fantastyczne ilustracje odpowiedzialna jest Ilon Wikland, dobra znajoma Astrid, która zobrazowała wiele tytułów tej poczytnej autorki. Artystka kilka dni temu została uhonorowana ustanowioną w 2018 r. nagrodą Szwedzkiego Stowarzyszenia Wydawców za całokształt twórczości – jako pierwsza laureatka tego wyróżnienia.

Reksio. Zimowa przygoda.jpg

Maria Szarf
Reksio. Zimowa przygoda
Wyd. Papilon

Zimowa przygoda to jedna wśród ponad 20-stu pozycji poznańskiego wydawnictwa Publicat, których bohaterem jest kultowa postać polskiej dobranocki. Zgodnie z duchem serii, psiak czuje się zobligowany przybliżyć swoim podwórkowym towarzyszom – kotu, kurom, wronom, Azorowi – zajęcia, którym z przyjemnością, ale i odrobiną zdrowego wysiłku, można się poświecić właśnie w mroźną porę zimową.

Historia jest klarowna, zwierzęta same konstruują narty, sanki, tarczę do celowania śnieżkami, nie od razu wszystko im wychodzi, wszak poddawać się nie należy, a próbować wspólnymi siłami… Trudno. Cieszmy się z tego, co już mamy, po stoicku stwierdza Reksio, gdy przychodzi pogodzić się z tym, że z łyżwami może się jednak nie udać. Akcja nabiera tempa, gdy w zagrodzie pojawia się Adaś, ukochany pan i przyjaciel Reksia. Darowuje pieskowi szalik i zabiera na spacer, na zamarzniętą sadzawkę, a tam… Okaże się, ile warte są tak proste wartości jak przyjaźń i życzliwe podejście wobec bliźnich w biedzie (np. głodnych wron). Tak czy inaczej, bez wielce natrętnego moralizowania, bo to Reksio jak zwykle, wielkodusznie, bierze na siebie część odpowiedzialności, zdrowy rozsądek upomina się o swoje miejsce. Zimowa przygoda, przejrzysta i przyjazna w wielkiej mierze również dzięki niezapomnianej oryginalnej kresce, w sam raz się nada na każdy gorszy nastrój, wątpliwości natury moralno-koleżeńskiej, czy też ukojenie cierpień zbyt niecierpliwego odkrywcy świata.

wesoc582y-ryjek-i-zima.jpg

Wojciech Widłak, Agnieszka Żelewska
Wesoły Ryjek i zima
wyd. Media Rodzina

Wesoły Ryjek – bardzo lubiany dziecięcy bohater to najmłodsza świnka w trzyosobowej rodzinie, tfu! – czteroosobowej, bowiem niezwykle ważne miejsce zajmuje w niej ukochany pluszowy przyjaciel Ryjka, Żółw Przytulanka. Razem z rodzicami ta czasem ciut nieporadna, ale bardzo po dziecięcemu mądra postać odkrywa sekrety świata, każde z krótkich opowiadań wieńcząc zadziwiającą i trafną puentą.

Z niedługich rozdziałów bije rodzinne ciepło, wzajemny szacunek – przede wszystkim dorosłego wobec dziecka. Rodzice Ryjka zawsze pochylają się nad jego pytaniami i razem z nim szukają na nie odpowiedzi, dając mu pierwszeństwo odkrywania i zdobywania doświadczenia. W zimowym tomie pojawiają się motywy zwyklejsze i codzienne, jak odkrywanie zabawy w śnieżki razem z dziadkiem (i jednocześnie dorosłego syna z ojcem) czy wyjazd w góry, gdy śniegu jak na lekarstwo. Są też słowa poświęcone sprawom ważkim i wzniosłym, choć opowiedziane bardzo lekko, bo przecież bez tego malutkiego Dziecka w kołysce nie byłoby żądnych kolęd!.

Ryjka stworzył Wojciech Widłak, literat z najwyższej półki, osobowość, jakich mało. Nie dziwi więc mądrość, która bije z tej książki. Bezpretensjonalna, za to trafiająca prosto w umysł i serce. Zaś uroczo niezdarnego Wesołego Ryjka z drużyną wyczarowała Agnieszka Żelewska, rysunkową stylizacją, widoczną fakturą i kreską świetnie trafiając w humor tych przemiłych opowieści.

zimowe popołudnie (2).JPG

Jorge Lujan, Mandana Sadat
Zimowe popołudnie
wyd. Czerwony Konik

To książka niezwykła, jej ważną treść wyraża zaledwie kilka prostych zdań, resztę zaś dopowiadają kapitalne ilustracje. Jorge Lujan i Mandana Sadat kreują zaczarowany świat maleńkiego miasteczka, w którym wzdłuż jednej ulicy proste domy poustawiane są jak budowane przez dzieci malownicze konstrukcje urbanistyczne. Z kominów unoszą się ku rozgwieżdżonemu niebu delikatne obłoczki dymu, świat powoli robi się coraz bielszy i chłodniejszy – bo owe gwiazdy to też delikatne płatki śniegu. Właśnie w tym miasteczku, w jego centrum, w jednym z domów bije maleńkie serce dziewczynki oczekującej przy oknie na powrót ukochanej mamy. Dziewczynka trwając w tym oczekiwaniu rysuje paluszkiem szlaczki po zamarzniętej szybie, a gdy w świeżo powstałym „okienku” pojawia się postać mamy historia nabiera bardziej symbolicznego i poetyckiego wymiaru.

Urzeka przede wszystkim atmosfera fantastycznie oddana bardzo subtelnymi słowami oraz niemal abstrakcyjną ilustracją. To właśnie obraz staje się kluczem do tej książki, bardzo malarskie i proste jednocześnie środki wyrazu, delikatne gradacje barw i chropowatość faktury tworzą czystą magię. Przepiękna historia o miłości, czułości. Ale bardzo symbolicznie o oczekiwaniu – jakże często obecnym, gdy nadchodzi zima.

Książka jest dwujęzyczna, polsko-angielska. Istnieje także animowana wersja tej historii (https://www.youtube.com/watch?v=iCIsPspWQ90&feature=player_embedded#%21).

O książkach wielojęzycznych przeczytasz tutaj.
mama-mu-na-sankach.jpg
Jujja Wieslander, Sven Nordqvist
Mama Mu na sankach
Wyd. Zakamarki
Jedna z części serii o stoickiej a ciekawej życia krowie i jej cholerycznym przyjacielu, Panu Wronie. Ptak zazwyczaj podchodzi co najmniej sceptycznie do pomysłów przyjaciółki, a to do wybudowania domku na drzewie, a to czytania książek, a to bujania się na huśtawce. Wszakże jego próby torpedowania śmiałych planów parzystokopytnej Mu kończą się zawsze mizernie – tak jest i tym razem.
Wrona nie może nadziwić się, co też przyjemnego może być w spadaniu z sanek (razem z Mu obserwują dzieci gospodarzy, które zanoszą się od śmiechu lądując w śniegu). „Właśnie o to chodzi, żeby zlecieć – odparła Mama Mu. – Super jest zlecieć.” Pesymista ma na to odpowiedź: „No to w takim razie sanki są im zbędne (…) Mogą od razu położyć się w śniegu i zacząć śmiać. Jeśli to ma być takie super.” W cyklu o dwojgu zwierząt, którym, mimo dzielących je różnic, trudno jest żyć z dala od siebie, Mama Mu znajduje sposoby by przekonać niedowiarka do wzięcia udziału w swych projektach, po przejażdżce z górki, co prawda Pana Wronę będzie bolała pupa, ale według Mamy Mu, mimo furczenia i krakania, nie było mu specjalnie z tego powodu przykro. Warto przeczytać przed pierwszą wyprawą żeby zaprawić się przed wątpliwościami jakie czasem ogarniają dorosłych nim zaczną się dobrze bawić.
Basia i Maria

 

ZIMOWO DOMBAJKOWO – CZ. 3

Mądra Królowa Zimna. Czym 112 lat temu skończył się spacer jednej smutnej dziewczynki

O tym, jak piękna była zmarła w wieku 35 lat autorka „Przygody Marlenki”, którą przeczytamy 21.01 przy Wspólnej 40, wzdychałam już przy okazji skrobania o najsłynniejszej jej książce, „Dzieciach korzeni”. Ale co tam, zobaczcie jeszcze raz:

SibylleVonOlfers.jpg

„Przygoda Marlenki”(w niemieckim oryginale „ Co Marlenka przeżyła!”) to opowiadanie
o tym, co zdarzyło się pewnej dziewczynce, której dłużył się zimowy czas spędzany samotnie w domu w oczekiwaniu na mamę, która „wyszła gdzieś do miasta”. Mi brzmi znajomo, z tym czekaniem, aż przyjdzie koleżanka, martwieniem się, że nigdy nie przyjdzie, i że nie ma na całym świecie bardziej nudnego miejsca niż ma ubożuchna
w nieciekawe zabawki izba. Rodzice tymczasem albo mają zaraz wrócić, albo toną
gdzieś w swoich książkach, rozmowach, gazetach.

00Marlenka.jpg

Marlenkę coś wzywa, coś przerywa tę martwo-zgryzotę: zza okna, tej solidnej, choć cienkiej i przezroczystej osłonie przed światem zewnętrznym, do zabawy wołają
ją śnieżynki. Przed chwilą było szaro, teraz

(…) Baletnice białe
Wirują i do tańca Marlenkę wołają”

(słyszycie, tu klasyczny trzynastozgłoskowiec, w Niemczech popularny jako sześcio-
stopowiec jambiczny, spokojne potoczyste metrum, jak w naszej chlubnej epopei
o pewnym Tadeuszu).

Dzieci-płatki wzywają, czyli emanują swoją obok-ludzką naturę, by do nich wyszła, zatań-
czyła, zawirowała, zakołowała; potem – poleciała z nimi do Królowej Zimy (widzicie,
to niemal dosłowne cytaty, tą poezja von Olfers trafia do dziecięcych uszek). Rozradowana Marlenka rozsądnie ciepło się ubiera i wsiada do srebrzystych sanek, które ciągnie wietrzyk, a

 „Śnieżynki pędzą za nią iskrzącym tumanem,
Poprzez płoty i krzewy, przez jodły i sosny.”

 Czuję tu zimę, kulig, który winien przeżyć każdy.

02Marlenka

Marlenka staje przed lodowym zamkiem. Owiało mnie grozą, bo przecież w pamięć mam wdrukowaną baśń, napisaną przez wspaniałego Hansa Christiana Andersena 60 lat wcześniej, w której lodowy zamek był twierdzą okrutnej Królowej Śniegu. Ale przygoda Marlenki różni się od trudnych przeżyć rodzeństwa Kaja i Gerdy, „w srebrny blask ubrana” Królowa zaprasza dziewczynkę na „wspaniałe przyjęcie” urodzinowe swojej córeczki, ku wielkiej radości księżniczki. Przy przepysznej uczcie uwijają się bałwanki. Przed balem spacer po zadziwiającym ogrodzie, w końcu rozbrzmiewają srebrne trąbki
i „królowa miłościwa korowód otwiera”. Gdy zmęczona Marlenka siada na śniegu, mądra królowa podstawia jej sanie, by ta bezpiecznie wróciła do domu.  Przed drzwiami
na dziewczynkę czeka stęskniona, lecz wcale nie gniewna „mama roześmiana”.
Bajka, co?

01Marlenka

„Przygodzie Marlenki”, podobnie jak pozostałym dziewięciu książkom niezwykłej nie-
mieckiej autorki i ilustratorki, towarzyszą jedyne w swoim rodzaju, utrzymane w sece-
syjnej stylistyce, obrazy. Dzieci są urocze, wszelkie obrazy natury przyjazne i piękne, doprawdy bajkowe, wszakże – ani nie infantylne ani nie archaiczne. To trzecia książka Sybille wspaniale wydana przez krakowską Przygotowalnię. Prawdziwej sztuki nie dotyka pobłażliwość, spotkanie z „Przygodą…” będzie, zapewniamy, porywające, baśniowe, więc nie oczywiste i świeże.

Zapraszamy Was, chodźcie z nami do baśni.

Czekamy na Was w niedzielę o godzinie 12.30 w studiu jogi kapitalnej Sylwii Pędzich
przy Wspólnej 40.

Maria

„Przygoda Marlenki”, Sibille von Olfers
Wydawnictwo Przygotowalnia 2017

 

 

Mądra Królowa Zimna. Czym 112 lat temu skończył się spacer jednej smutnej dziewczynki

DZIECI KORZENI. Magiczna bukolika o tym, jak to naprawdę się dzieje, że przychodzi wiosna.

 

Bukolika to zwykle liryczny (czyli, m.in., wysoce zmetaforyzowany) utwór poetycki, przedstawiający w sposób zidealizowany uroki życia wiejskiego; sielanka, pastorałka. Historia napisana przez Sibille von Olfers, niemiecką nauczycielkę rysunków i autorkę

9 słynnych książek dla dzieci, ma właśnie wszelkie cechy idylli. I to takiej, która w samych Niemczech doczekała się 80 wydań! A piękna Sybilla von Olfers żyła niestety tylko 34 lata.

01

“Dzieci korzeni” były z założenia picturebookiem, “to jest całościową koncepcją,
gdzie określony tekst współgra z ilustracjami (jest ich doobrazowaniem, jak to kiedyś
ładnie ujęła mistrzyni picturebooków, Joanna Chmielewska), wzajemnie się dopełniając
i tworząc nierozerwalną całość, i tak właśnie tę książkę należało i należy czytać”.*

Nie trzeba specjalnie tłumaczyć, że lubimy na warsztatach Domu Bajek proponować Wam tę formę literacko-plastyczną – możemy wtedy bowiem dużo gadać z dziećmi,
no i same. Chwała autorom i równocześnie zdolnym ilustratorom oraz polskim wydawnictwom za to, że umożliwiają dorosłym ten sposób nawiązywania kontaktu
z tajemniczymi istotami, zwanymi łopatologicznie dziećmi.

Otóż tytułowe dzieci korzeni, chociaż Sybille opisała je w wieku secesji, wydają
się być doskonałym wcieleniem romantycznej wizji dziecka, jako istoty tajemniczej,
mającej kontakt z istotami pozaziemskimi. Artyści sentymentalni często obdarzali maluczkich przerastającą możliwości nawet najbardziej niezwykłych postaci ze świata dorosłych, poetycką misją – taką jak np. zmazanie win bliskich dzięki swej nadprzy-rodzonej łączności z krainą cieni, czy też do owej krainy ich przeprowadzenie. Należy
też pamiętać, że Romantycy nierzadko odnosili się do rzeczywistości bez specjalnego entuzjazmu, oskarżając ją o niepozwalanie dzieciom by te były sobą, odbieranie
im beztroski i niewinności (tak, tak, Adam Mickiewicz widział to jeszcze inaczej: dzieciństwo bez obowiązków i cierpień stało się w II części Dziadów powodem
ich przekleństwa).

07

Uff. Nie będziemy Was troskać tymi wizjami, bo też wcale nie tak posępna (a wręcz przeciwnie) jest rola, którą spełniają bohaterowie tej obrazkowej opowieści. 10 pełnych znaczeń, obdarzonych niezwykłą urodą i urokiem obrazków, wraz z esencjonalnym, oszczędnym poematem, opowiada o tym jakim cudem jest wiosna, i jak ważną rolę
w jej pojawieniu się odgrywają dzieci.

Oto, jak opowiada o tej zadziwiającej historii przywoływana już przeze mnie Paulina Zaborek:

“Lektura „Dzieci korzeni” oferuje swobodne i niespieszne zanurzanie się w świat częściowo realny, częściowo fantastyczny. Z jednej strony, znajome widoki – pola,
łąki, drzewa, majaczące w oddali zabudowania jakiejś wioski ze strzelistą wieżą kościoła na tle pochmurnego nieba, a w gąszczu traw żuki, biedronki, chrząszcze. Z drugiej
zaś, rzeczy tajemnicze – długie poskręcane korzenie drzew, tworzące pod powierzchnią
ziemi kręte korytarze, a wśród nich krzątające się z werwą małe istoty, które bardzo
są do siebie podobne, wszystkie mają jasne włosy i słodkie dziecinne buzie. Gdy je widzimy pierwszy raz, właśnie budzą się z zimowego snu. Już za chwilę na polecenie Matki Ziemi zaczną przebierać się z brunatnych piżamek w kolorowe koszulinki, które muszą sobie wcześniej uszyć, by tym wesołym akcentem przywitać nachodzącą wiosnę.”

Opublikowane przez oficynę “Przygotowalnia” dzieło Sibille von Olfers czyni lekturę
tym bardziej niezwykłą, iż wydano ją w sposób wierny oryginałowi z 1906r., co dziś oznacza przecież nie lada przeżycie. W księgarniach spotyka się sporo pięknych, starannie przygotowanych książek traktujących o zjawiskowości przyrody w sposób mniej bajkowy a bardziej dosłowny, takich jak np. Rozmaite inwentarze roślin i zwierząt, botanica czy animalia. W “Domu Bajek” chcemy  spotkać się z Wami i z fenomenem zmiany pór roku pozostawiając miejsce zdziwieniu; pozwólmy dzieciom razem spojrzeć beztrosko na “tak piękne okoliczności przyrody… i niepowtarzalne”.

 

“Dzieci korzeni”
Sybille von Olfers
Tłum. Marta Woszczak
Wydawnictwo Przygotowalnia, Kraków 2016

* Znowu nadchodzi wiosna. “Dzieci korzeni” Sybille von Olfers, Paulina Zaborek, Tygodnik internetowy “KulturaLiberalna”,http://kulturaliberalna.pl/2016/03/15/paulina-zaborek-recenzja-dzieci-korzeni-sibylle-von-olfer-kl-dzieciom/, data odsłony: 14.03.2017r.

Ilustracje zaczerpnęłyśmy ze stron:
https://annabranford.com
https://alchetron.com
http://www.amazon.com
http://www.ryms.pl

 

 

 

DZIECI KORZENI. Magiczna bukolika o tym, jak to naprawdę się dzieje, że przychodzi wiosna.